Strona:PL Lord Lister -16- Indyjski dywan.pdf/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Opanowała się wreszcie, wytarta oczy koronkową chusteczką i westchnęła głęboko. Ileż ją kosztowało wysiłku i nerwów napisanie tego listu do nieznajomego człowieka. Zdecydowała się oddać w obce ręce jedyne przedmioty, które jej pozostały po jej uwielbianym ojcu. Cały dzień poprzedni walczyła z sobą, nie mogąc powziąć ostatecznej decyzji. Ogarniało ją dziwne uczucie, uczucie, że zdradziła pamięć swego ojca. Była to smutna konieczność. Sprzedaż innych przedmiotów nie dałaby sum, wystarczających na pokrycie olbrzymich długów. Mimo to myśl o rozstaniu się z kosztownościami była jej poprostu nieznośna.
Przelotny uśmiech zaigrał na jej wargach Mimowoli potrząsnęła energicznie głową, jak gdyby zaprzeczając w duchu samej sobie. Klejnoty te nie były ostatnim wspomnieniem, łączącym ją z pamięcią ojca. Ważniejszą daleko pamiątką był młody boy japoński, Fushimo, którego kapitan przywiózł przed paru laty ze swej ostatniej podróży do Nagasaki i oddał swej córce, jako jej osobistego służącego. Od tej chwili Fushimo pozostawał wyłącznie do usług miss Mabel Dennis. Przyzwyczaiła się do niego, do jego cichych ruchów i wiernego oddania. Ze strachem myślała o chwili, kiedy Fushimo zatęskni za swoją ojczyzną i zechce opuścić Anglię. Chłopcu jednak spodobał się widocznie pobyt w stolicy brytyjskiego imperium. Nauczył się mówić doskonale po angielsku i przyswoili sobie nietylko dialekt mieszkańców Whitechapel albo Battersea, ale również najprawdziwszy cockney, którym mówią męty londyńskie. Mabel musiała uśmiechnąć się na samo wspomnienie komicznej powagi, z jaką powtarzał wyrażenia, zasłyszane w najgorszych spelunkach Londynu. Zmarszczyła brwi: spelunki te to była słaba strona Fushimo. Podczas dnia trudno było znaleźć lepszego odeń służącego. Skoro jednak zapadała noc, znikał natychmiast w otchłani wielkiego miasta i wracał dopiero nad ranem. Trawił długie godziny na błądzeniu po najgorszych dzielnicach Londynu, dokonywując często niezwykle ciekawych odkryć, będących zazwyczaj udziałem agentów Scotland Yardu. Pozostawał przy tym drobiazgowo uczciwy i wierny. Pani jego oceniała go należycie. Rozumiała, że tylko niezwykła ciekawość popycha młodego Japończyka na zakazane ścieżki. Lady Mabel starała się niejednokrotnie odwieźć Fushima od tych nocnych wędrówek. Skoro spostrzegła jednak, że uwagi jej pozostają bez echa, zostawiła Fushimo własnemu losowi. W całym szeregu drobnych, codziennych sytuacyj przekonała się, że Japończyk był uczciwy jak złoto i wierny jak pies. Czemuż więc miałaby go pozbawiać jego jedynej przyjemności? Jej ojciec za życia był o nim tego samego zdania i powtarzał niejednokrotnie swej córce, że jest to zuch niemający sobie równego.

Podczas gdy lady Mabel pogrążona była w tych rozważaniach, japoński boy przybył do mieszkania notariusza. Mister Algernon siedział w swoim biurze. Z pewną nieufnością odczytał przyniesiony mu przez Japończyka list. Sir Jeffries znał dobrze kapitana i był z nim nawet w stosunkach w czasie gdy ten prowadził duże interesy z koloniami. Wiedział niezawodnie o istnieniu klejnotów, które kapitan Dennis zebrał w czasie swej podróży i oto córka kapitana Dennisa zwracała się do niego z propozycją nabycia diamentów. Dwadzieścia tysięcy funtów — to prawie darmo — pomyślał notariusz i chytry uśmiech zjawił się na jego ustach. Obrzucił szybkim spojrzeniem młodego posłańca, stojącego skromnie przy drzwiach. Miało się wrażenie, że stara się przeniknąć jego charakter, jego zamiary i wystawić na próbę jego lojalność.
Fushimo bez słowa uśmiechał się przyjaźnie.
Notariusz uspokoił się. Pochylił się nad biurkiem i gwiżdżąc z zadowoleniem począł redagować odpowiedź.
W odpowiedzi tej wyrażał zgodę na zaproponowaną przez miss Mabel sumę oraz zawiadamiał, że nazajutrz, o godzinie piątej pieniądze będą do dyspozycji panny Dennis w jego biurze i będzie je mogła otrzymać po doręczeniu kasety. Prosił wreszcie sprzedawczynię, aby przez swego boya przysłała o określonej godzinie klejnoty wraz z zaświadczeniem, że nabył je mister Algernon za sumę 20.000 funtów w gotówce. Pokwitowanie to miało być konieczne z czysto handlowych względów, aby uniknąć w przyszłości sporów co do legalnego posiadania drogich kamieni.

Natychmiast po zakończeniu tranzakcji wręczę Pani japońskiemu boyowi sumę 20.000 dolarów i wszystko załatwię zgodnie z obyczajami handlowymi.

Zapieczętował list swą pieczęcią i wręczył boyowi, który niezwłocznie wrócił do oczekującej go niecierpliwie pani.
Po wyjściu z biura notariusz uśmiechnął się do siebie z zadowoleniem na myśl o jutrzejszym interesie. Na ustach jego igrał wciąż ten sarn budzący niepokój uśmiech.
Klejnoty rodzinne Dennisa!... Winszował sobie że nie wypuścił z rąk tak znakomitego kąska. Wdzięczny był kapitanowi Dennisowi, że zginął na morzu i że jeszcze za życia zawarł z nim kilka tranzakcyj handlowych.

Niegodne oszustwo.

Mabel Dennis ukończyła czytanie odpowiedzi notariusza. Opanowały ją dziwne i sprzeczne i sobą uczucia, uczucie zadowolenia, połączone z uczuciem żalu. Rozumiała doskonale, że stary prawnik pochwycił natychmiast nadarzającą mu się okazję. Mówiąc szczerze nie chciała zwracać się bezpośrednio do amatorów. Wolała udać się do człowieka doświadczonego, ponieważ sama nie znała się absolutnie na sprawach handlowych. Sądziła, że ze strony prawnika nie czeka ją żaden podstęp i że wszystko odbędzie się jaknajprawidłowiej w świecie. Sprawa została załatwiona pomyślnie. Odetchnęła: będzie więc mogła z łatwością wyjechać do Egiptu, dokąd wysyłają ją lekarze.
Nazajutrz po południu udała się do Banku, w którym złożone zostały kosztowności. Kasetkę zapakowała starannie i wręczyła swemu zaufanemu słudze. Do kasetki doręczyła pokwitowanie w formie, której żądał Jeffries.
— Fushimo — rzekła poważnie — oddasz tę paczkę notariuszowi Jeffriesowi, któremu wczoraj wręczyłeś list. Wzamian za to otrzymasz od niego 20,000 funtów szterlingów. Wiedz, że od załatwienia tej sprawy zależy cała moja przyszła egzystencja. Pilnuj tych pieniędzy i strzeż się, aby ci