Strona:PL Lord Lister -16- Indyjski dywan.pdf/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chowujący zimną krew we wszystkich sytuacjach, swego życia, drgnął nieznacznie i spojrzał w kierunku drzwi wejściowych.
Drzwi te byty otwarte. Stał w nich jakiś człowiek z wyciągniętym ramieniem. W słabym świetle lampy, ocienionej zielonym abażurem, połyskiwała słabo lufa rewolweru, skierowanego w stronę lorda. W człowieku tym Tajemniczy Nieznajomy poznał bez trudu właściciela mieszkania.
Zapanowało ciężkie, pełne grozy milczenie
Lady Mabel miała uczucie, że jakieś niewyraźne widmo ściska ją za szyję. Nie wiedziała zupełnie, co miała sądzić o dziwnej sytuacji, w jakiej się znalazła. Katastrofa wisiała w powietrzu. Lord Lister, nie ruszając się z fotela obojętnie spoglądał w stronę drzwi. Obydwaj mężczyźni mierzyli się wzrokiem. Na ustach Rafflesa igrał niedostrzegalny uśmieszek, podczas gdy twarz Jeffriesa wykrzywiła się grymasem wściekłości. Przez pewien czas notariusz stał nieruchomo, zbierając siły.
— Nie myliłem się więc — szepnął.
Zrobił kilka kroków i stanął na swym wspaniałym indyjskim dywanie, którego miękkość kontrastowała silnie z surowością mebli. Dywan ten wypełniał całą przestrzeń pomiędzy ciężkim biurkiem a drzwiami.
— Poznaję cię, ptaszku — syknął, zgrzytając zębami. — Od czterdziestu ośmiu godzin depczesz mi po piętach. To ty prawdopodobnie złożyłeś mi wizytę, przebrany za agenta od asekuracji. To ty zbierasz o mnie informacje u dozorców. Ty szpiegujesz mnie na każdym kroku! Widzisz, że wiem o wszystkim. Brak mi tylko twego nazwiska.
Lord Lister uśmiechnął się i pochylił lekko głowę, jak gdyby witając w ten sposób notariusza:
— Moje nazwisko, panie notariuszu Jeffries, nie jest panu prawdopodobnie obce. Nazywam się Raffles!
Notariusz podskoczył i uczynił ruch taki, jak gdyby miał zamiar rzucić się do ucieczki. Mimo to nie zmienił kierunku rewolwerowej lufy. Świadomość, że Raffles jest w jego władzy, dodała mu siły.
— Raffles... — powtórzył — Raffles! A więc to pan, postrach Scotland Yardu, szpieguję mnie od dwuch dni?... Jest to zaszczyt dla mnie. Oto Raffles interesuje się mymi sprawami i moją skromną osobą!
— Oo... — odparł Tajemniczy Nieznajomy. — Interesuję się panem tylko do pewnego stopnia... Postanowiłem zwrócić tej oto młodej damie kosztowności, które wykradł pan niegodnie jej japońskiemu służącemu.
— To kłamstwo! — zawył notariusz.
Nie zauważył, że w ten sposób z oskarżyciela staje się oskarżonym.
Lord Lister rzucił mu pełne pogardy spojrzenie.
— Oczywista — odparł ze spokojem. — Jest pan tak tchórzliwy, jak wszyscy przestępcy. Pańskie kłamstwo jednak nie zdoła mnie przekonać. Wiem, gdzie ukrywa się Japończyk. Wiem również, że w tej kasie żelaznej — dodał wskazując na stojącą w kącie gabinetu kasę — znajdują się klejnoty lady Mabel. Zamierzam właśnie otworzyć ją i wyjąć z niej kosztowności.
Twarz Jeffriesa poczerwieniała ze złości.
— Nie otworzy jej pan — zawołał — w ciągu pięciu minut nie będzie pan żył.
Lord Lister wzruszył ramionami I wyciągnął się w fotelu.
— A więc, Raffles — ciągnął dalej notariusz — proszę pamiętać o tym, co powiedziałem. W ciągu pięciu minut zostanie pan zabity. Przed tym jednak proszę podpisać oświadczenie, że wtargnął pan w sposób przestępczy do mego mieszkania, że groził mi pan kradzieżą i że miałem prawo pana zabić w swej własnej obronie.
Zaśmiał się ponuro.
— Pozwolę sobie zauważyć, że pańska ostatnia wola będzie miała za sobą całą moc prawa, ponieważ jest pan w domu notariusza. Jeśli będzie pan miał ochotę, zgodzę się położyć pod pańskim testamentem moją pieczęć i nazwisko.
Zamilkł, oczekując odpowiedzi. Raffles po raz wtóry wzruszyli obojętnie ramionami. We fraku i w lśniących lakierkach siedział wygodnie rozparty w fotelu, nie spuszczając jednak wzroku z palca Jeffriesa, spoczywającego na cynglu.
Mabel, blada ze strachu, w milczeniu przyglądała się tej scenie.
— Czy słyszał pan, co powiedziałem? — zawołał notariusz.
— Oczywista, sir Jeffries — odparł Lister, pochylając z elegancją głowę. — Słyszałem wszystko. Nie rozumiem jednak, co skłania pana do zabicia mnie, jeśli nie grożę panu niczym i jeżeli pana nie atakuję?
W głosie lorda dźwięczała nuta nonszalancji i obojętności.
— Pan mi nie groził? — powtórzył notariusz zaskoczony. — Sam pan mi powiedział, że jest pan Rafflesem. Sławnym Rafflesem, poszukiwanym przez policję całego świata! Ponieważ wiem, że na moje wezwanie nie uda się pan ze mną na policję, mam prawo pana zabić. Jestem pewien, że na wieść o pańskiej śmierci społeczeństwo angielskie odetchnie z ulgą.
— Mówiąc prawdę — odparł Raffles uprzejmie — obawia się pan, że w razie przybycia policji, zażądam otwarcia kasy, w której znajduje się mienie zagrabione przez pana biedakom. Ostatnie pańskie oszustwo to jest wyłudzenie od miss Mabel jej kosztowności. Jeśliby posiadał pan choć odrobinę odwagi, powinien pan popełnić natychmiast samobójstwo...
Notariusz zaśmiał się triumfująco.
— Skończmy tę rozmowę — rzekł. — Nie mam zamiaru dyskutować z człowiekiem pańskiego pokroju. Takich należy niszczyć w miarę możności.
— W miarę możności, zgoda — rzekł lord Lister, puszczając kłęby dymu.
Notariusz, nie spuszczając ręki z wyciągniętym rewolwerem posunął się o krok naprzód.
— Za trzy minuty dochodzi godzina ósma — rzekł, spojrzawszy na ścienny zegar. — Punktualnie o godzinie ósmej będę miał zaszczyt wpakować panu kulę w łeb. Radzę skorzystać z pozostałego czasu i spisać na papierze oświadczenie, którego od pana żądam.
Lady Mabel zrobiła ruch, jak gdyby chciała wstać. Notariusz natychmiast skierował rewolwer w jej stronę. Biedna kobieta przerażona opadła na fotel, drżąc jak małe dziecko.