Strona:PL Lord Lister -16- Indyjski dywan.pdf/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Goujon, znajdujących się w muzeum Luwru. Na stolikach z tej samej epoki stały drogocenne sewrskie wazy z XVIII wieku i porcelana chińska. W gabinecie, do którego wszedł Raffles, całą podłogę przykrywał gruby indyjski dywan, na którym wspaniale odcinały się surowe ciężkie meble. Na tylnej ścianie znajdowała się imponująca biblioteka, mieszcząca szeregi książek i rzadkich manuskryptów. Prawie połowę pokoju zajmowało wielkie biurko, bogato rzeźbione. Spoczywało ono na specjalnym dywanie z puszystej wełny. Jeden kąt gabinetu zajmowała duża kasa żelazna, stanowiąca ostry kontrast z elegancją pozostałych mebli. Lister zapalił przenośną elektryczną lampę i przystanął na chwilę. Nagle dał się słyszeć dzwonek telefonu: głęboka bruzda zarysowała się na jego czole. Co należało robić? W ciągu sekundy lord zdał sobie sprawę z całej sytuacji. Wzruszył ramionami, po czym odezwał się ochrypłym głosem.
— Hallo... Kto mówi?
— Czy to pan, sir Jeffries? — dał się słyszeć dźwięczny kobiecy głos.
— Tak jest, madame — odparł zimno Lister.
— Czy to naprawdę pan? — zapytał ten sam głos z odcieniem niecierpliwości.
— Ależ oczywista — odparł sucho. — Zaledwie minutę temu wróciłem do domu.
— Ach, tak, w takim razie rozumiem... dzwoniłam niedawno do pańskiego biura, gdzie nikt mi nie odpowiedział. Musiał pan prawdopodobnie dopiero co wyjść.
— Pani przypuszczenia są słuszne. Znajdowałem się właśnie w drodze do domu. Czym mogę pani służyć? A przede wszystkim z kim mam przyjemność rozmawić?
— Tu Mabel Dennis. Czy mogę z panem zobaczyć się natychmiast?
Prawa ręka lorda Listera zacisnęła się nieznacznie. Nieokreślony uśmieszek pojawił się na jego wargach.
— Ależ oczywiście — odparł bez wahania. — Doskonale się składa, że dzisiejszego wieczora nie wychodzę z domu. Może więc pani dysponować moim czasem. Jeśli nie jest pani zbyt daleko, zrobiłaby mi pani największą przyjemność, odwiedzając mnie w mym mieszkaniu. Będziemy sami i nikt nie będzie mógł słyszeć tego, co ma mi pani do zakomunikowania. Czy może pani przyjść natychmiast? Sądzę, że byłoby to najlepsze. Gdzie się pani teraz znajduje?
— W odległości dwuch minut drogi, na Irish Street. Wsiadam w taksówkę i jadę wprost do pana. Chciałabym prosić pana o bardzo ważne dla mnie rzeczy...
Lord Lister usiadł w fotelu i zapalił papierosa. Szczęśliwy przypadek ułatwił mu zetknięcie się z Mabel Dennis, której sprawą zajmował się od kilku dni. Nie wiedział jeszcze, jaki obrót przyjmie ta rozmowa. Nie miał czasu na opracowanie z góry planu. Zdał się więc na swą dobrą gwiazdę, która już tyle razy w życiu pomogła mu w trudnych sytucjach. Zbliżył się do zwierciadła, obejrzał uważnie naturalnej wielkości portret Jeffriesa, wiszący na ścianie i błyskawicznie począł upodabniać się do notariusza. Kilku pociągnięciami ołówka zmienił zupełnie wyraz twarzy. W ciemnościach, jakie panowały w pokoju, oświetlonym jedną stojącą lampą, podobieństwo to było dostateczne. W minutę po tym rozległ się dźwięk dzwonka. Raffles łym szacunkiem wprowadził ją do swego gabinetu i poprosił, aby zajęła miejsce w fotelu stojącym dość daleko od biurka. Sam zaś usiadł za biurkiem i zapalił papierosa. Proces palenia pozwalał mu na lepsze ukrycie swej twarzy, której dolną część zasłaniał nieustannie rękę.
Gdyby lady Mabel nie była tak wzruszona, zawahałaby się prawdopodobnie czy gentleman, aczkolwiek uderzająco podobny do Jeffriesa, jest nim w rzeczywistości. Biedna dziewczyna w ciągu ostatnich kilku dni żyła w takim napięciu, że nie zwracała uwagi na podobne sprawy. Lord Lister obserwował ją w milczeniu. Wzruszył go wyraz szlachetności i powagi, malującej się na obliczu dziewczyny. Mogła mieć najwyżej dwadzieścia pięć łat, choć koło jej oczu i ust malowały się cienie, zdradzające ciężką walkę z życiem.
— Proszę mi wybaczyć moją późną wizytę — rzekła, podnosząc głowę zdecydowanym ruchem. — Od wczoraj nie mam żadnych wiadomości ani o panu, ani o mym służącym. Chciałabym wiedzieć, czy może mi pan udzielić dokładnych wskazówek, jak mam się teraz zachować? Nie ośmieliłabym się pana trudzić, gdybym nie uważała, że w podobnej sytuacji należy działać z jak największą szybkością. Chodzi o sprawę, w której najmniejszy ślad może posiadać doniosłe znaczenie.
Spoglądała na swego rozmówcę z takim wyrazem, jak gdyby od niego oczekiwała zbawiennych wyjaśnień.
Lord Lister zastanowił się. Zrozumiał, że lady Mabel była już uprzednio u notariusza, który — obiecał jej swą pomoc. Jeffries, sam złodziej i bandyta, obiecał pomoc tej nieszczęśliwej dziewczynie. Myśl ta wywołała na jego ustach uśmiech i ubawiła go przez chwilę.
Ażeby zyskać na czasie zapalił papierosa i począł chodzić po gabinecie wielkimi krokami. Po paru minutach usiadł zinów na fotelu i rzekł:
— Jestem w dalszym ciągu tego samego zdania, co uprzednio. Należy działać jak najszybciej, ale z daleko idącą ostrożnością. Jeśli się nie mylę, niedługo będę w możności uzyskać dla pani całkowite odszkodowanie.
Lord chciał w ten sposób zbadać teren, nie angażując się zbytnio. Sądził, że młoda dziewczyna wypowie się bliżej, sprecyzuje swoją prośbę i powtórzy swą poprzednią rozmowę z notariuszem.
— Oczywiście, panie notariuszu — odparła z błyskiem radości w oczach. — O ile sobie przypominam, wspominał pan o prywatnych detektywach, z którymi jest pan w kontakcie. Zapewniał mnie pan, że z ich pomocą uda mi się odzyskać dwadzieścia tysięcy funtów, wykradzionych mi przez mego japońskiego służącego...
Lord Lister w lot zrozumiał sytuację. Spoglądając obojętnie na swe paznokcie, rzekł:
— Drogie dziecko! Poczyniłem już wszelkie potrzebne kroki od czasu naszej ostatniej rozmowy. Nic chcę bawić się w proroctwa, mam jednak nadzieję, że jeszcze dziś wieczorem odzyska pani pieniądze, utracone z winy ohydnego łotra.
Lady Mabel zadrżała.
— O... sir Jeffries... Wdzięczność moja nie miałaby granic! Zna pan przecież mą nader trudną sytuację.
Wstała i wiedziona odruchem wdzięczności, zbliżyła się do swego dobroczyńcy. Nagle zatrzymała się, jak skamieniała. Nawet lord Lister, za-