Strona:PL Lord Lister -14- Agencja matrymonialna.pdf/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

poczęstowałaby mnie tak, że byłbym chory z pięć tygodni!
— A więc pozostawmy wszystko tak, jak jest, — zgodził się inspektor — A teraz zrobisz mi grzeczność i zaniesiesz to ogłoszenie do administracji „Timesa“, aby mogło się ukazać jeszcze w porannym wydaniu pisma.
Marholm nie dał sobie powtórzyć tego dwa razy. Zadowolony z nadarzającej mu się okazji rzucenia do diabła protokułów i akt, zdjął z wieszaka swoje palto, wsunął do kieszeni ogłoszenie i wyszedł.
— Cóżby się stało, gdyby Raffles przeczytał to ogłoszenie — pomyślał w drodze ze Scotland Yardu do redakcji „Timesa“.

John C. Raffles

Nazajutrz rano lord Lister — Tajemniczy Nieznajomy, — w swej pięknie urządzonej willi popijał herbatę ze swym przyjacielem Charley Brandem.
Wygodnie rozparci w szerokich skórzanych fotelach delektowali się aromatycznym napojem, palili papierosy i czytali poranne gazety. Lister miał zwyczaj kupowania podwójnych egzemplarzy tych samych gazet, aby w każdej chwili mógł wyciąć artykuł, który interesował go szczególnie. Nagle Raffles pogrążony w lekturze „Timesa“ rzucił niedopalonego papierosa. Charley Brand spojrzał na niego ze zdziwieniem.
— Co się stało, Edwardzie? — zapytał.
Musiał przeczekać dłuższą chwilę, zanim Lister wyśmiał się dowoli.
— Przeczytaj ogłoszenie na trzeciej stronicy „Timesa“, w drugiej kolumnie na dole.
Charley przebiegł oczyma wskazaną kolumnę.
— „Okazja“... — przeczytał półgłosem.
Na widok ogłoszenia, zredagowanego przez Marholma wybuchnął śmiechem.
— Założę się, Edwardzie, że, jakkolwiek ogłoszenie to jest zredagowane w idiotyczny sposób, znajdą się tacy, co na nie odpowiedzą. Biedne kobiety! Mieć do czynienia z takim idiotą!
— Ja również mam zamiar odpowiedzieć na tę ofertę — oświadczył Tajemniczy Nieznajomy.
— Ty? — zdziwił się jego przyjaciel. — Cóż ty masz wspólnego z tym kretyńskim ogłoszeniem? Czyżbyś chciał przypomnieć sobie studenckie czasy i zabawić się, jak kiedyś?
Raffles zapalił nowego papierosa.
— Kiedy się coś czyta, należy to robić z uwagą, drogi Charley — odparł lord Edward mentorskim tonem. — Gdybyś przeczytał uważnie ogłoszenie, zorientowałbyś się niewątpliwie o co idzie.
Charley był ciekawy jak kobieta.
— Ale kto mógł nadać to ogłoszenie? Prawdopodobnie wiesz o tym, Edwardzie?
— Mój drogi — rzekł półgłosem. — Od szeregu lat zajmujesz się redagowaniem mych pamiętników, w których wymieniasz większą część naszych wspólnych przygód. — Jesteś w tych sprawach równie dobrze poinformowany, jak ja sam. Dlatego też dziwię się, że ogłoszenie, którego nadawca ukrywa się pod nazwą „Pchły“, nie wzbudziło w tobie żadnych domysłów co do osoby autora?
Charley raz jeszcze rzucił okiem na trzecią stronicę „Timesa“. Nagle podskoczył i wybuchnął śmiechem
— Nie... To nie możliwe, Edwardzie! Toż to Baxter!
Lord Lister uśmiechnął się.
— Oczywiście: to Baxter. Jestem tego pewien tak jak tego, że teraz jest dzień.
— Nie twierdziłbym tego tak bezwzględnie — odparł Charley, potrząsając głową. Być może, że Marholm chciał mu wypłatać figla. Nagłówek „Okazja“ — jest prawdziwym arcydziełem.
— Przekonamy się o tym niezwłocznie — rzekł Tajemniczy Nieznajomy. — Trzymam zakład, że to sam Baxter.
Podniósł się z fotela i połączył telefonicznie z departamentem Tajnej Policji, podległej bezpośrednio Baxterowi. W momencie, gdy Lister telefonował, Marholm znajdował się sam w gabinecie.
— Hallo...
— Czy to wy, Marholm? — zapytał jakiś głos.
— We własnej osobie — odparł Marholm, który natychmiast poznał głos Rafflesa.
— Dzień dobry — rzekł Lister. — Słuchajcie! Dziś rano przeczytałem w „Timesie“ ogłoszenie podpisane przez Pchłę. Czy to wasze?
— Zaniosłem je sam do redakcji „Timesa,,. Prawdopodobnie zna pan dobrze kandydata do stanu małżeńskiego?
— Oczywiście — odparł Lister. — Tylko jedno pytanie: czy pański przyjaciel Baxter wie o tym ogłoszeniu? Ponieważ znam pana, wiem, jakie lubi pan czasem płatać figle.
Marholm zapewnił Listera, że tekst ogłoszenia został przez Baxtera zaakceptowany.
— Pół dnia czasu strawiliśmy w Scotland Yardzie, łamiąc sobie głowę nad eleganckim ułożeniem tekstu.
— Pięknie. Poczciwy Baxter zasługuje na solidną nagrodę. Postaram się, aby ją otrzymał. Bardzo wam dziękuję Marholm.
— Miło mi pana słyszeć, lordzie Lister — odparł Marholm.
Na tym rozmowa się skończyła.
Raffles w milczeniu przechadzał się po swym gabinecie.
Charley Brand, wygodnie rozparty w fotelu, obserwował bacznie swego przyjaciela. Rozumiał, że myśli jego zaprzątnięte są nową sprawą.
— Powinieneś się ożenić, Charley — rzekł lord Lister, zatrzymując się przed swym przyjacielem.
Obrzucił go uważnym spojrzeniem.
— Co takiego? — rzekł Charley.
— Tak... Powinieneś się ożenić. Mam dla ciebie na widoku wspaniałą partię. Już czas, abyś założył swe własne ognisko domowe.
Na twarzy Charley’a malowało się zdumienie. Oczy jego zasępiły się.
— Nie, Edwardzie. Zostaw lepiej tę sprawę w spokoju. Wiesz dobrze, że kiedyś miałem narzeczoną, u boku której chciałem spędzić życie... Utraciłem ją i niekiedy zjawia się w mych marzeniach jak smutne widmo... I teraz chcesz abym poślubił inną kobietę? Kochałem kiedyś tak, jak się kocha tylko w młodości. Nie mogę i nie chcę się ożenić, nawet gdybym miał dzięki temu postradać twą przyjaźń. Chcę pozostać wierny czystemu wspomnieniu.
W oczach lorda Listera pojawiły się ogniki wesołości. Głos jego przybrał przyjazny, lecz poważny ton.
— Niekoniecznie musisz żenić się z kobietą.
Charley Brand zdumiony podniósł głowę.