Strona:PL Lord Lister -12- Podróż poślubna.pdf/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

W tej chwili zbliżył się do nich steward:
— Bardzo przepraszam, że przeszkadzam. Pan Otto Müller zapytuje, czy pan Charley Schmidt zechce go odwiedzić w jego kabinie. Ma mu coś bardzo ważnego do powiedzenia.
Raffles podniósł się i wyszedł ze stewardem

Mistrzowskie uderzenie

W Scotland Yardzie wszystko szło do góry nogami.
Inspektor miotał się w bezsilnej złości, przeklinał i awanturował. Sekretarz Marholm, zwany „Pchłą“, jego prawa ręka, sekundował godnie swemu szefowi. Komisarze policji ciskali się i złościli na swoją rękę. Wszystkiemu zawinił lord Mayor, burmistrz Londynu, który zbeształ inspektora policji Baxtera. Baxter z kolei dał burę „Pchle“. „Pchła“ zwymyślał wszystkich sierżantów. Sierżanci wylali swą złość na agentów. Burza, która przeszła nad Scotland Yardem, gwałtownością swą przypominała orkan.
Czemu należało ją przypisać? W czasie posiedzenia Sądu, przy ulicy Oxford Street, John C. Raffles pozwolił sobie na jedną ze swych sztuczek, które rozśmieszyły cały Londyn. Agenci wzięli tę sprawę bardzo poważnie, ponieważ sędzia był przypadkiem bratem lorda Mayora.
Sędzia ten był człowiekiem suchym i nieinteligentnym. Obawiano się w Londynie jego drakońskich, surowych wyroków.
Chodziło mianowicie o sprawę nader prostą, któraby w każdym innym sądzie zakończyła się wyrokiem łagodnym. Inaczej rzecz się miała z bratem lorda Mayora. Robotnik, mający żonę i ośmioro dzieci, z których czworo ciężko zachorowało na dyfteryt, wydał już na lekarstwa i chorobę wszystkie swoje pieniądze. Wedle opinji lekarza osłabione dzieci należało odżywiać obficiej, nie szczędząc starego wina i owoców. Pracodawca owego robotnika odmówił mu zaliczki. W przystępie rozpaczy nieszczęśliwy, który dotychczas szedł zawsze prostą drogą, ukradł ze stojącej na biurku kasety pracodawcy jednego funta sterlinga. Ze łzami w oczach przyznał się sędziemu do winy, prosząc o łaskę. Trudno jednak było znaleźć drogę do serca brata lorda Mayora. Udrapowany w powagę swego stanowiska, w historycznej todze i białej sędziowskiej peruce, począł wolno ogłaszać motywy wyroku:
— Czyn oskarżonego świadczy o daleko posuniętej złej woli. Jeśli bezrobotny dopuści się czynu przestępnego, Sąd znajdzie dla niego współczucie i zrozumienie. Lecz jeśli człowiek mający pracę dopuści się kradzieży pieniędzy z kasy swego pracodawcy, tego rodzaju czyn zasługuje w oczach Sądu na najwyższe potępienie.
W tej chwili jakiś człowiek w robotniczej bluzie wszedł na salę i zbliżywszy się do stołu sędziowskiego wziął krzesło, wszedł na nie i zdjął ze ściany wiszący zegar.
Ponieważ w sądzie angielskim panuje najzupełniejsza swoboda, postępek ten nie zdziwił nikogo. Jeden tylko z obecnych sędziów zapytał człowieka po co zdjął zegar.
— Jestem zegarmistrzem i naprawiłem już zegar z sąsiedniej sali — odparł rzemieślnik i wyszedł.
W międzyczasie sędzia zdążył przeczytać do końca motywy wyroku i przeszedł do ogłoszenia sentencji.
— Dlatego też sąd uznał, za stosowne skazać oskarżonego na trzy lata więzienia.
Nieszczęśliwy zakrył twarz rękami, zalewając się łzami. Z pośród publiczności dały się słyszeć pomruki niezadowolenia.
Nagle sekretarz protokułujący wstał:
— Pozwalam sobie zwrócić uwagę Wysokiemu Sądowi, że nie mogę zanotować godziny ogłoszenia wyroku, ponieważ urzędowy zegar zabrano przed chwilą ze sali.
Przewodniczący spojrzał na ścianę, gdzie pozostał tylko sterczący hak.
Nikt nie śmiał zabrać głosu. Wedle starego prawa angielskiego chwila skazania na karę pozbawienia wolności winna być oznaczona wedle zegara wiszącego ponad stołem sędziowskim.
Niestety zegara nie było.
— Stawiam wniosek o uznanie wyroku za niebyły — ozwał się obrońca. — Wyroku tego nie będzie można wykonać.
— Oznaczymy czas wedle mego zegarka — odparł surowo sędzia.
— Będzie to sprzeczne z prawem, Wysoki Sądzie. Zegarek pana przewodniczącego nie jest zgodny co do sekundy z zegarem głównym Pałacu Sprawiedliwości. Ponieważ każda chwila wolności człowieka jest droga, powstałaby stąd pewna różnica w czasie.
W tej chwili na salę wszedł woźny i wręczył adwokatowi list. Adwokat przeczytał go szybko. Oczy publiczności zwrócone były na niego z oczekiwaniem. Nagle adwokat wybuchnął śmiechem.
— Panowie sędziowie — rzekł po cichu lecz tak, że publiczność słyszała go doskonale. Oto jaki list otrzymałem przed chwilą. Ponieważ list ten zawiera treść ubliżającą powadze sądu, czuję się w obowiązku złożyć go na tym stole i odczytać jego treść:

Drogi i Wielce Szanowny Panie!
Zechce pan zakomunikować Sędziemu, że to ja skradłem zegar po to, aby w przyszłości nie wydawał równie głupich wyroków.
Serdeczne pozdrowienia
John C. Raffles.

Rozległ się stłumiony śmiech, który doszedł do uszu sędziego.
Tego samego wieczora inspektor policji Baxter otrzymał od lorda Mayora Londynu czterostronicowe pismo, po którym chodził jak struty. Wysoki dygnitarz czynił mu zarzuty, że dzięki jego nieudolności niebezpieczny bandyta John C. Raffles chodzi swobodnie po świecie.
Następnego dnia inspektor Baxter otrzymał od swych agentów wiadomość że dwaj mężczyźni odpowiadający rysopisom Rafflesa i Branda znajdują się na pokładzie holenderskiego okrętu „Rotterdam“ Natychmiast skomunikował się z właściwą linią okrętową i otrzymał wiadomość, że „Rotterdam“ zatrzymuje się przez dzień w Lizbonie, poczym udaje się do Neapolu. W chwili obecnej wedle wszelkiego prawdopodobieństwa okręt opuścił już stolicę Portugalii, Z godziny na godzinę oczekiwano nadejścia telegramu.
— All right! — rzekł Baxter. — przychwycę obu ptaszków przez włoską policję. Raffles nie będzie miał już okazji ukradzenia zegara z sali sądowej.