Strona:PL Lord Lister -12- Podróż poślubna.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szpaler uniformów do pałacu księcia von Plessenheim.
Raffles, aby uniknąć kompromitacji, stosował się do wszelkich wskazówek marszałka dworu. W ten sposób w niczyjej głowie nie zaświtało nawet podejrznie, że książę von Plessenheim nie jest prawdziwym księciem.
Podczas gdy Raffles udał się na odpoczynek, marszałek dworu odbył konferencję z radcami stanu. W człowieku tym pomimo pozorów uniżonej służalczości kryła się istota podstępna, zła i żądna władzy.
— Panowie — rzekł — Jego Wysokość wyraził życzenie zaproszenia dziś wieczór przedstawicieli wszystkich stanów na przyjęcie dworskie. Jego Wysokość musiał napatrzyć się na tego rodzaju wypadki w Anglii i pragnie zaszczepić angielskie zwyczaje w naszym kraju. Przyjęcie odbędzie się o godzinie szóstej, zaproszeni mają się stawić już o godzinie piątej w zielonej sali, gdzie im udzielę stosownych pouczeń.
Dworacy spojrzeli na siebie ze zdumieniem. Jak daleko potrafili sięgnąć pamięcią, nic podobnego nie wydarzyło się na dworze. Zabrano się natychmiast do roboty. Policja poczęła pilnie przeszukiwać swoje tajne akta, aby sprawdzić, czy wybrani godni są przyjęcia na dworze.
Nowina o dziwnym zaproszeniu księcia rozeszła się po mieście lotem błyskawicy.
Około godziny piątej zaproszeni z biciem serca stawili się w pałacu. Większość z nich wołałaby z pewnością pozostać u siebie w domu, niż z bliska podziwiać majestat książęcy.
Gdy marszałek dworu wszedł do zielonej sali, ujrzał przed sobą ludzi zbitych w gromadę, jak stado wylęknionych owiec.
Począł odczytywać z listy kolejno nazwiska zaproszonych.
— Ślusarz Ernst.
— Obecny — odparł grobowy głos.
— Pani Ernst.
— Obecna — odezwał się cienki głosik kobiety.
— Krawiec Fuchs.
Zapanowało milczenie. Krawiec nie przyszedł. Marszałek dworu zmarszczył brwi.
— Proszę zapisać ten wypadek — rzekł do asystującego mu sekretarza. — W ten sposób sprawdzono obecność wszystkich.
— A teraz proszę słuchać uważnie. Gdy na salę wejdzie Jego Wysokość panujący nam książę, wszyscy mają uczynić głęboki ukłon. Jeśli Jego Wysokość zwróci się do kogoś z was osobiście, należy odpowiadać tylko mono-sylabami: „tak Wasza Wysokość“ lub „nie Wasza Wysokość“. Jeśli książę się uśmiechnie, wszyscy powinni wybuchnąć śmiechem. Jeśli będzie poważny i wy również zachowacie powagę. Czyście zrozumieli?
— Tak — odpowiedziano chórem.
— Później podadzą herbatę. Będziecie pić ją w rękawiczkach. Czyście zrozumieli?
— Tak — powtórzyli zgodnie.
— Marszałek dworu opuścił półżywe ze strachu towarzystwo i udał się do księcia, aby mu oznajmić że goście jego już się stawili.
Dało się słyszeć trzykrotne uderzenie młotka. Był to znak, że Jego Wysokość się zbliża. Służba otworzyła szeroko drzwi i Raffles, obecnie książę von Plessenheim, wszedł na salę między swych podwładnych. Wszyscy pochylili się aż do ziemi. Gdy podnieśli się, ujrzeli nad sobą uśmiechnięte oblicze władcy. Natychmiast wierne odbicie jego uśmiechu rozlało się po twarzach obywateli.
Burmistrz rozpoczął wielką i skomplikowaną przemowę na cześć księcia. Gdy skończył, Raffles zbliżył się do swych podwładnych i począł z nimi rozmawiać na tematy ich interesujące. Ludzie pozbyli się uczucia strachu i opowiedzieli księciu szczerze o swych wszystkich bolączkach. Zwłaszcza kobiety rozpoczęły narzekania na ciężkie podatki, na drożyznę i trudności życiowe. Raffles kazał swym sekretarzom notować pilnie wszystkie uwagi. Następnie Raffles udał się do czerwonej sali, gdzie przy nakrytych stołach oczekiwali go wyżsi funkcjonariusze oraz damy dworu.
Przy boku swego sekretarza Charley Branda ujrzał śliczną, młodą blondynkę, która nie zdołała się dotąd nagiąć do etykiety dworskiej. Była to mała baronówna von Brenkenhaus. Na widok młodej dziewczyny zbliżającej się bezceremonialnie do Rafflesa i wyciągającej ku niemu dłoń ze słowami dzień dobry, wszyscy dworacy skamienieli.
— Nareszcie Wasza Wysokość wrócił — ciągnęła dalej baronówna. — Mówił mi książę kiedyś, że tu bardzo wesoło na dworze. Muszę przyznać, że jeszcze nigdy się tak nie wynudziłam.
— Jakże mi przykro — zawołał Raffles.
— Nawet moja guwernantka wydaje mi się weselsza niż pański pałac.
— Żałuję niezmiernie — odparł Tajemniczy Nieznajomy, śmiejąc się serdecznie z naiwności dziewczęcia.
Śmiech jego sprowokował istny huragan śmiechu. Zgromadzeni z wzrokiem utkwionym w księcia wykonywali posłusznie rozkaz marszałka dworu. Raffles spojrzał na nich ze zdziwieniem.
— Cóż tu się dzieje? — zapytał stojącego najbliżej ślusarza Ernsta — czemu się pan śmieje?
— Ach — oparł zagadnięty — sam nie wiem czego, ale otrzymaliśmy od marszałka dworu rozkaz, aby śmiać się wtedy, kiedy Wasza Wysokość...
— To nie do wiary — szepnął książę, — wzruszając ramionami. — Usiądźcie i napijcie się herbaty z ciastkami.
— Czy Wasza Wysokość pozwoli mi — zapytała mała baronówna — abym usiadła razem z nimi i pogawędziła swobodnie?
— Bardzo chętnie — rzekł Raffles śmiejąc się.
— Cóż za odpoczynek dla mnie — szepnęła baronówna. — Czy wie pan, Mości książę, że ci ludzie są o wiele mądrzejsi niż przypuszczałam.
Oblicza dworaków zbielały ze zgrozy.
— Zdaje się, że nasz książę przejął już w zupełności angielskie obyczaje — szepnął do ucha jeden z radców drugiemu. — Cóż my teraz poczniemy?
— Możeby panowie zechcieli pójść za przykładem baronówny i wziąść udział w ogólnej rozmowie? — zwrócił się do nich książę.
Usłuchali śpiesznie rozkazu. Bardzo szybko sztywność ich zniknęła bez śladu. Poczęto rozmawiać normalnym głosem, jak gdyby wszyscy znajdowali się u siebie w domu.
Ku rozpaczy marszałka dworu książę sam usiadł przy jednym ze stołów i począł palić papierosa.
— Czy panowie palą — zwrócił się do swych gości i skinął na lokaja, aby wnieśli cygara i papierosy.
Sala zapełniła się wkrótce gęstym dymem. Nagle ślusarz Ernst zwrócił się do władcy: