Strona:PL Lord Lister -12- Podróż poślubna.pdf/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Po spożyciu obiadu i po długiej przechadzce powrócili do hotelu.
— Wpadł mi do głowy nadzwyczajny plan.
— Ostrożnie, ostrożnie — odparł Marholm. — Już mam na pewien czas dosyć pańskich nadzwyczajnych planów.
Baxter spojrzał na niego groźnie.
— Znowu zaczynasz? Otóż wiedz, że jutro skoro świt jedziemy do Bucklingsburga, chcę przekonać się na miejscu o identyczności Rafflesa z księciem von Plessenheimem. Jeśli okaże się on księciem, zgłaszam moją dymisję. Dam sobie głowę uciąć, że komisarz policji hamburskiej jest przyjacielem Rafflesa.
— Well — rzekł Marholm — mam wrażenie, że zależy panu na ostatecznej kompromitacji.
— Co mi tam opowiadasz — krzyknął Baxter. — Zapominasz do kogo mówisz... Zresztą dowiem się o wszystkim w Bucklingsburgu. Ty zaś możesz wracać jutro do Londynu. Jadę dalej sam.
— Dzięki Bogu — odparł Marholm.
— Coś powiedział? — zawołał Baxter. — Ani słowa więcej. Od dzisiejszego dnia wolno wam będzie tylko odpowiadać „tak“ lub „nie“, zapamiętaj to sobie.
— O, to będzie doskonale. Ciekaw jestem tylko, czy lord Mayor będzie zachwycony tą zmianą.


∗             ∗

— Mam wrażenie, że gram rolę manekina — rzekł Raffles, zanim pociąg wjechał na stację w Bucklingsburgu.
— Istotnie — odparł Charley Brand. — Świat jest dosyć komicznie urządzony. Wszystkie twoje przygody mają zawsze jakąś miłą stronę.
— Teraz musisz zwracać na wszystko baczną uwagę, mój drogi Charley. Będziesz miał możność obserwowania ludzkości z odwrotnej strony, od strony pochylonych karków. Najgorszy zbrodniarz z najbiedniejszej dzielnicy Londynu posiada w gruncie rzeczy więcej godności, niż ta banda dworaków. Otóż i jesteśmy w Bucklingsburgu.
Stanął przy oknie. Na dworcu stała kompania honorowa z orkiestrą. Wszystko wpyrężyło się na baczność. Orkiestra odegrała hymn narodowy. Tłum adiutantów i służby dworskiej rzucił się do drzwi wagonu salonowego. Pierwszy zjawił się w przedziale szef protokułu. Wyglądał jak wielka rozdeptana żaba, okrągłymi oczyma spoglądająca na świat. Astma nie pozwalała mu mówić. Zbliżył się do Rafflesa z tysiącem ukłonów.
— Jestem szczęśliwy... Wasza Wysokość... że mogę Ją powitać... po powrocie w naszym pięknym kraju.
— Jestem bardzo zmęczony — odparł Raffles — Miałem ciężką drogę. Mam nadzieję, że nie mamy w perspektywie zbyt wiele przyjęć.
— Tylko kilka i to bardzo drobnych, Wasza Wysokość. Czy zechce Wasza Wysokość uczynić przegląd swej kompanii honorowej?
— Oczywiście — odparł Raffles — nie możemy się uchylać od naszych obowiązków.
Wraz z szefem protokułu przeszedł przez szpaler urzędników dworskich.
— Baczność! Prezentuj broń! — krzyczał ile tchu w piersiach oficer gwardii honorowej.
John Raffles z uśmiechem na ustach, nie odrywając ręki od czaka, kłaniał się uprzejmie na lewo i prawo. W towarzystwie szefa protokułu udał się do stojącego za stacją powozu.
Szef protokułu oczekiwał na uprzejmy znak księcia, aby wsiąść z nim razem.
Zadowolony, że może się ostentacyjnie pochwalić przed zgromadzoną publicznością łaską książęcą, wsiadł do powozu, pusząc się jak paw.
— Cóż słychać nowego? — zapytał Raffles w czasie jazdy.
— Jej Książęca Wysokość, księżna małżonka jest od kilku dni niedysponowana, ponieważ przeziębiła się w czasie przechadzki... Dlatego też Jej Książęca Wysokość nie będzie mogła przyjąć Jego Książęczej Wysokości. Ponadto wbrew życzeniu księżnej, wezwałem na dwór małą baronównę Brenkenhaus.
— Brenkenhaus? — powtórzył Raffles.
— Tak, Wasza Wysokość sobie przypomina, że w czasie wizyty w zamku Brenkenhaus wyraził pan życzenie zobaczenia małej baronówny. Dlatego też uważałem za właściwe zaprosić ją na dwór... Księżna nie jest tym bynajmniej zachwycona.
— Nie wątpię w to wcale — rzekł Raffles, śmiejąc się
— Ponadto magistrat i posłowie prosili o udzielenie im audiencji w sprawie przyjęcia księcia Sjamu.
— Wiem o tym — odparł Raffles. — Niech zgłoszą się dziś wieczorem do pałacu.
— Dziś wieczorem? — powtórzył szef protokułu. — Wasza Wysokość zechce mi wybaczyć, na dziś wieczór zaprosiłem kilku wyższych oficerów i kilku dygnitarzy cywilnych... Jeśli Wasza Wysokość zechce, można urządzić herbatkę o godzinie szóstej.
— Urządź pan herbatkę. Zresztą chciałbym posłuchać w sprawie niniejszej głosów nie tylko przedstawicieli miasta ale samych mieszczan. Niech pan zaprosi na dzisiejszy wieczór około stu obywateli rozmaitych stanów wraz z żonami. Sam zajmę się tą sprawą.
Gdyby piorun uderzył nagle u stóp szefa protokułu, nie zdziwiłby się on bardziej, niż tym nagłym postanowieniem swego władcy.
— Czy mnie pan nie zrozumiał:
— Zrozumiałem, Wasza Wysokość — odparł otwierając szeroko oczy.
— Chcę prosić nie tylko pastorów, nauczycieli, urzędników pocztowych i policyjnych, ale zwykłych krawców i szewców...
Mistrz ceremonii machinalnie otwierał i zamykał, usta. Wyglądał tak, jak gdyby mu brakowało powietrza.
— Wasza Wysokość żartuje — odparł wreszcie z rozjaśnionym obliczem.
Rzucił niespokojne spojrzenie w kierunku Charley Branda, siedzącego na tylnym siedzeniu i rzeki po cichutku.
— Wasza Wysokość zechce mi wybaczyć ostatnie pytanie? Czy mogę zapytać o nazwisko i tytuł osoby, towarzyszącej księciu, abym mógł tak jak zresztą wszystkim urzędnikom nadać mu właściwą rangę.
— Oczywiście — odparł Raffles — jest to baron von Brand, który pełnić będzie chwilowo służbę osobistą przy mnie.
Marszałek dworu złożył Charleyowi głęboki ukłon. W tej chwili wjechano w podwórze zamkowe. Konie zatrzymały się gwałtownie przed krużgankiem. Marszałek dworu zeskoczył na ziemię, oddał ostatni ukłon i wprowadził Rafflesa po przez