Strona:PL Lope de Vega - Komedye wybrane.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Tello.

To nie dziewczyna,
To chyba dzikie stworzenie,
Do takich cierpień mię zmusza.
Obiecuj złoto i srebro,
Klejnoty — co tylko zechcesz,
Nie trudno podarunkami
Kobiece usidlić serce...
Obiecuj szaty wspaniałe,
Mów, że ją złotem calutką
Od stóp do głowy okryję,
Że jeśli da się ubłagać
Mieć będzie pola i trzody,
Że gdyby równą mi była...
Już dawno-bym ją zaślubił.

Felicyana.

W istocie?...

Tello.

Tak, moja siostro...
Posiadać pragnę... lub umrzéć!...
Męczarni dłuższéj nie zniosę!...

Felicyana.

Pomówię... lecz to napróżno.

Tello.

Dlaczego?...

Felicyana.

Bo gdy kobieta
Szlachetna — interes ziemski
Jéj cnoty złamać nie zdoła!...

Tello.

Idź śpiesznie... pozwól się łudzić...
Gdy miłość nic nie zdobędzie
Do walki wystąpi... zemsta!...

(Wychodzą.)




SCENA  X.
Sala w pałacu króla w Leonie.
Król Alfons VII, hrabia Don Pedro, Don Henryk. — Orszak.
Król.

Tymczasem, gdy ma nastąpić