Strona:PL Lope de Vega - Komedye wybrane.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Sancho.

A ja się głupiec łudziłem...
Pozostań przy życiu, droga,
Ja muszę śmierć sobie zadać!
O droga moja Elwiro,
Jak srodze Sancha zawiodłaś!

Elwira

To żart był, Sancho kochany,
Ma miłość i jéj nadzieje
Dać ci tę lekcyę kazały.
Bo przecież kochać i mścić się
Zadanie to jest miłości.

Sancho.

Więc jestem twym narzeczonym?

Elwira.

Wszak twierdzisz, że rzecz skończona.

Sancho.

Twój ojciec radził mi jeszcze,
Choć o to go nie prosiłem,
Ażebym do swego pana,
Możnego władcy téj ziemi,
Po łaskę udał się jaką.
I chociaż dla mnie Elwira,
Jest skarbem największym w świecie,
Lecz Nuńo twierdzi, że-m winien
Krok taki panu swojemu.
Wszak stary on i rozumny,
A wreszcie twoim jest ojcem,
Więc trzeba słuchać rad jego.
Bądź zdrowa, pójdę do pana.

Elwira.

Na powrót twój czekać będę.

Sancho.

Oj gdyby mię téż ci państwo
Darami wzbogacić chcieli!

Elwira.

O ślubie powiedz — to dosyć.

Sancho.

Ja-m duszę i życie całe
W twe rączki złożył śliczniutkie,
Czy jednę z nich mi darujesz?

Elwira.

Nazawsze, bierz ją kochany.