Strona:PL Linde-Slownik Jezyka Polskiego T.1 Cz.1 A-F 026.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

prawideł, przyzwoitych umysłowi ludzkiemu, wzmogła się w niezmierne bogactwa. Otóż ten iest cel nauki nazwanéy Etymologią; prawidła iéy starałem się wyłożyć w rozprawie niżéy przyłączonéy; w słowniku zaś, przy poiedynczych słowach, gdzie mi się rzeczą potrzebną zdawało, umieściłem etymologiczne bądź uwagi, bądź skazówki. W początkowych nawet arkuszach dykcyonarza, przy niektórych wyrazach piérwotnych, iako to, bania, baran, barwa, bażant it.d. na brzegu wydrukowałem głoski radykalne; czego potym dla zbytnicy niewygody w druku, zaniechać musiałem. Żeby zaś wystawić całkowity obraz ciągłego rozradzania się słów naszych ze źrzódłosłowowych pierwiastków, pod pierwotnemi słowami w nocie wypisywałem szereg pochodnych, których bynaymniéy dlatego nie opuszczałem w szyku abecadłowym, gdzie każde z nich podług kolei należycie objaśnione położyć przypadało. Tak czy taiący ma przed oczyma razem i rozległość i treść ięzyka.

Lecz w tych badaniach etymologicznych zawieraią się mnogie nasiona rozmaitych zagadnień, których rozwiązanie zostawmy dalszemu czasowi, mianowicie po ukończeniu całkowitego dzieła, iako to: 1., O piérwszéy zasadzie mowy ludzkiéy na poruszeniach i postrzeżeniach zmysłowych; 2. O wpływie postrannych, osobliwie sąsiedzkich ięzyków, na nasz Polski; 3., O odmianach w tymże zaszłych; 4., O rozmaitych sposobach bogacenia i doskonalenia ięzyka naszego; 5., O chronologii i różnych epokach słów Polskich; 6., O stosunkach Polszczyzny do innych Słowiańskich dyalektów, z podaniem osnowy powszechnéy grammatyki i powszechnéy synonimiki Słowiańskiéy, a zatym uniwersalnéy gratnmatyki filozoficznéy, mowy łudzkiéy; 7., O śladach dzieiów życia domowego w ięzyku.

Jeszcze z jedney okoliczności tu się wytłumaczyć muszę, w któreyby mógł kto uczynić zarzut dziełu moiemu, gdybym ią mimo się puścił; t. i. z pisowni czyli ortografii w niém użytéy. Jak w każdym, osobliwie żyiącym ięzyku, tak i w Polskim, niemasz powszechnéy zgody na prawidła ortografii; co zdaie mi się stąd pochodzi, że różne, dalekie od siebie, nawet sobie wprost przeciwne, słanowi każdy źrzódła, z których też czerpa prawidła ortograficzne. Jeden n.p. raz każe pisać tak, jak się mówi; inny znowu: pisać, iak dawni pisywali; gdzieindziéy: stosować się do teraźnieyszego trybu; raz, każą się ściśle trzymać etymologii; drugi raz bez potrzeby wcale ią krzywdzą. Naynowszych przepisów ortograficznych, naycelnieysi nawet pisarze nasi nie zachowuią. Cóż tedy w takiey sprzeczności zdań, autorowi słownika pozostawało? Uważaiąc, że dzieło iego wystawia nieiako historyą ięzyka, że w niém żywcm przytacza wyiniki z pism rozmaitych wieków; nie potrzeba się dziwić, że zostawuiąc ortografią każdego z autorów, nie zachowuie w niey iednostayności. Byłbym to sobie poczytał za nieiakie zgwałcenie textu pisarzów, i sfałszowanie historyi ięzyka, gdybym przekształcał w wyimkach z nich przytoczonych, sposób ich pisania na teraźnieyszą ortografią. Tego tylko pozwolilem sobie względem nich, żem naddatki dawnéy ortografii uchylił. Nie pisałem then, tho, ani używałem y zamiast i , n. p. * chłopyątko, zamiast chlopiątko. Z resztą, co do moiéy własney ortografii, założyłem sobie za główne prawidło, trzymać się, ile tylko można, etymologii; ponieważ tém iedynie dogadza się Słowiańszczyznie, i przepisy iey sprostowane, już nie będą dla cudzoziemców tak uciążliwemi.


Nakoniec niech mi się godzi na usprawiedliwienie moie wystawić Prześw: Publiczności przeszkody, z któremi w wydawaniu dzieła tego musiałem, i dotąd ieszcze walczyć muszę.