jący na każdą sztukę, wynagradza się obficie liczbą sztuk, na których zyskuje. Naturalny stąd wynik, że dla zwiększenia zbytu potrzebną jest produkcyja na większą skalę, większe zjednoczenie sił roboczych w jednem ręku, dostarczenie większych mas surowego materyjału, jednem słowem większa zaliczka, wielki kapitał. Innemi słowy, wielki kapitał przy wolnem współubieganiu się doznaje naturalnego ciążenia ku wielkiemu kapitałowi, ten zaś nieuchronnie wydziedzicza mały kapitał, przyciąga go i pochłania.“ (Str. 144—145.) Skutkiem tego, rzemieślnicza organizacya pracy ustępuje fabrycznej. W warsztacie rzemieślniczym robotnik jest sługą pryncypała, w fabryce zamienia się w machinę. „Zimny, nieosobisty stosunek przedsiębiorcy do robotnika jako do rzeczy, do rzeczy, która również jak każdy inny towar na targu wytwarza się według prawa kosztów produkcyi — oto co stanowi specyjalną, nieludzką fizyjognomiją burżuaznego (kapitalistycznego okresu!“[1]
- ↑ P. Au, gdyby zastanawiał się nad tem, co pisze, prawdopodobnie napłodziłby mniej niedorzeczności. „Kapitał — powiada jak to wynika z jego natury, nieustannie odtwarzany być musi, inaczej uległby zniszczeniu. Zdobywać go należy ciągle na nowo przez pracę (ale czyją? robotników, panie Au), bo nawet zachowany w kształcie pieniędzy, z czasem traci swą wartość. Kapitalista, przestający pracować, trwoni kapitał.“ Czy tak naprawdę myślisz pan? Czy zakupienie papierów procentowych jest pracą? Czy wypożyczenie kapitału na procent prowadzi do jego strwonienia? Gdybyś pan przeczytał uważnie Lassalle’a, znalazłbyś tam arcyciekawy a wcale nierzadki przykład, jak można, trwoniąc nawet kapitał, przyjść do nowego kapitału. „Kupuję ziemię za 100.000 tal. Przypuszczam, iż otrzymuję 5 procent corocznie od swego kapitału na swej ziemi, który w zupełności wydaję. Nie oszczędzam więc nic. Przypuśćmy nawet, iż rocznie wydaję o 2 000 tal. po nad swój dochód, zatem marnotrawię, obdłużam się. Po dziesięciu jednak latach sprzedaję swe dobra. Ilość ludności i zaludnienie wzrosły przez ten czas, a w skutek zwiększonej przez to ceny zboża i placów, otrzymuję za dobra — dajmy na to — 200.000 tal. Płacę 20.000 tal. długów narosłych przez 10 lat rozrzutnych wydatków i staję