Strona:PL Libelt Karol - O miłości ojczyzny.pdf/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wywołują i tem uczuciem silną ojczyzny swojej rozwijają potęgę.
I my Polacy możemy spojrzeć z dumą na czasy Kazimierza W., kiedy ten król chłopków kładł fundamenta akademii krakowskiej; jedną ręką podnosił mury i bogactwa Polski, a drugą kreślił jej prawa w Wiślicy; — na czasy Jagiellonów, w których polska oświata podbijała rozległe ziemice Litwy; — na czasy Zygmuntów, owe złote wieki literatury naszej, w których oświata Polski napełniła sławą całą Europę. — Wszakże ta duma znika, wstydem rumienią się oblicza nasze i oczy spuszczamy na ziemię, gdy spojrzymy na późniejsze wieki. Gdzież to stanęliśmy w oświecie! Jakże nas tu prześcigły inne narody i jak daleko pozostawiły za sobą! Na obszernych urodzajnych równinach 20-millonowego ludu rozpostarta jak całun niewola, z całem towarzystwem barbarzyństwa i ciemnoty, a wśród nich gwarzy, hula kilkakroć stotysięcy obywateli w bezrzędnej i rozpasanej wolności, której żadna myśl wyższa nie miarkuje, ani powściąga, żadne pojęcie wyższego celu i postępu nie rozświeca i nie kupi. Byt materyalny, dobre mienie, choćby nędzą ludu uciśnionego okupione, najzupełniejszy egoizm, bo dobro kraju wyłączający — to hasło ogólne, pod którem każdy pojedynczy, młody czy stary, rzucając w kąt nauki, oświatę, dobro publiczne i poświęcenie, dąży do mety, nie pytając, jakie drogi do tego obiera.