Strona:PL Libelt Karol - O miłości ojczyzny.pdf/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ty śmiesz pogardzać, albo nie mieć obowiązku uszanować ten skarb ducha? — i przy tej pogardzie i obojętności występnej śmiesz chełpić się, że kochasz ojczyznę? — Raczej ojczyzny wyrodkiem jesteś i bluźniercą imienia własnego. Już Kopczyński, skądinąd tak łagodny, zżymał się na ten rokosz krajowców, przeciw językowi narodowemu podniesiony: »Nad ten gruby przesąd — powiada — że urodzony Polak po polsku i bez gramatyki umieć musi, jest jeszcze szkodliwsze mniemanie: że mowa nasza nie zasługuje nawet na imię języka, ponieważ jest grubą, ubogą i nieprawidłową. Co za gramatyczne bluźnierstwo! co za dziecinna niewiadomość ojczystych rzeczy! Któż cię to uzuchwalił taki wyrok zmyślić i ogłosić? wyrok, który jest największą tamą doskonalenia u rodaków języka i utwierdzeniem cudzoziemskiego o nim przesądu? Jak się godzi nieznajomą sądzić sprawę? Jak przystoi tak okrutny na sławę narodu wydawać wyrok, dla którego znakomitsze w kraju osoby przez pogardę własnego, wolą mówić i pisać językiem cudzoziemskim?« — Nareszcie prawie z rozpaczą dodaje: — »Kto te szkodliwe przesądy, kto te ohydne mniemania przełamie i wykorzeni? Kto wysoką zacność mowy naszej okaże?«
Ciesz się, szanowny cieniu! przełamane, choć nie wykorzenione zostały te ohydne przesądy i mniemania, a wysoką zacność mowy naszej okazało obeznanie się z Zygmuntowską literaturą,