Strona:PL Libelt Karol - O miłości ojczyzny.pdf/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nakazuje. Im mniejsza liczba jest posiedzicieli gruntowych, tem słabszy jest naród. Ogromne majątki magnatów w Polsce były jak satrapie za Sardanapala czasów, i niemoc narodu była wtenczas największa. Niema pewniejszego środka osłabienia narodu i przyprowadzenia go do agonii, jak wywłaszczenie jego posiedzicieli i przeniesienie własności gruntowych na obcych. Gdzie się to dzieje przemocą i gwałtem, niema kogo obwiniać, ale gdzie się to dzieje prawnie przez niedołężność albo chciwość krajowców, tam ich przekleństwo ojczyzny ściga. Zdrajcy zaprzedają kraj cały, chciwi lub nierządni właściciele ziemscy przedają go po kawałku. Trudno jednych i drugich do tej samej nie policzyć kategoryi zbrodni, choć z różnym ciężarem obciążonego sumienia.
Do tych to ostatnich, skądinąd prawnych synów, przemawia ojczyzna, zbudzona, jak macierz troskliwa, głosem jagnięcia nieznajomego, co się do jej wymion nabranych ciśnie: »Syny me, postrzeżcie się, ta ziemia, z której się wywłaszczacie, to ciało moje. Bez niego nie będziecie mnie mieli, i duch mój uleci z niego w krainę przeszłości, a w to ciało, gdy je obcy posiędą, wstąpi obcy duch i przeobrazi je w inną ojczyznę. Jakaż to jest miłość wasza do mnie, gdy wydajecie ciało moje, i przyśpieszacie zgon mój przez metempsychozę narodów!« — I przesunie się, jak w Sybilli Woronicza, poważny cień Kazimierza, »w świetne