Strona:PL Leopold Blumental Sherlock Holmes w Warszawie.pdf/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nachyliła się ku sklepowej i coś szepcze… Widzę to w lustrze… Widzę, że panna sklepowa uśmiecha się… On też — i szepcą. Zmartwiałam. Mama mówiła mi nieraz, że wszyscy mężczyźni są zdrajcy. Ale co do Ludwiczka… byłam pewna, że on nie… Wypadłam na ulicę… Ludwiczek za mną. Ledwie miał czas zapłacić rachunek… Spostrzegł moje zmieszanie. „Co ci się stało?“ Powiadam: „nic.“ „Zbladłaś strasznie.“ Pytam: „Kto była ta dama?“ — Jaka dama? odpowiada, jakby nic nie wiedział. „Ta, co wyszła.“ — Wychodzących było wiele. „Ta z czerwonem piórem na kapeluszu!“ — Stare pudło!… Kłamał wyraźnie. „Aha, stare pudło… O czem-żeś szeptał ze sklepową?“ — Ja? „Oczywiście, że nie ja.“ Zmieszał się, splątał. Robię mu scenę. Skręciłam umyślnie w Świętokrzyską ku Zielnej, gdzie są sami żydzi. Powiadam mu: masz stosunki z tą panną w magazynie… miałeś stosunki z tą damą z czerwonem piórem… Przez całą Pańską idzie przy mnie, a zaklina się, że żadnych stosunków z nikim nie ma i nigdy nie miał. „Coś szeptał?“ „Ależ nic.“ „Ta panna śmiała się.“ „Śmiała się z gustu tej pani.“ „A ty?“ „Ja też.“ „Mówiłeś coś.“ „Pytałem, czy niema piór jeszcze czerwieńszych?“ „Tylko tyle?“ „Mówiłem, że strusie pióra są drogie.“ Rozpłakałam się na ulicy. „Dla Mamy… to za drogie!“ Zarumienił się. — Przyszliśmy wreszcie do domu… Jął przysięgać…
— Jeżeli Pani krócej możesz opowiadać, to proszę — rzekł uprzejmie Homles. Ale jeżeli Pani uważa, że to wszystko jest potrzebne, słucham cierpliwie.
— Wszystko to potrzebne — rzekła pani Klotylda, czyniąc nieco dziwaczny ruch, jakby kilkakroć gładziła mufkę, której w ręku nie miała, raz po raz mrużąc oczy. Ale jeżeli Pan sądzi, że może krócej…