Strona:PL Leopold Blumental Nero.pdf/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   4   —

— Bo widzisz, mój drogi Nero, ty…
— Mów mi „pan“.
Było coś nakazującego w jego głosie. Zmieniłem natychmiast ton na nadzwyczaj uprzejmy.
— Wybacz mi, szanowny panie Nero, że zadziwiłem się tak mocno na twój widok. Ale kiedy zakopaliśmy cię w ogrodzie pod parkanem, nie miałem nadziei oglądać cię kiedykolwiek w przyszłości… A teraz oto widzę cię w tak niezwykłym stroju… Wyznaję szczerze, że nie przypuszczałem nigdy, abyś i Szanowny Pan posiadał duszę?
— A to czemu? — zapytał, patrząc na mnie tak groźnie, iż dziękowałem niebu, że pozbawiło go zębów.
— Jakto?! Czemu?! czy podobna było przypuszczać?!..
— Czy podobna było przypuszczać?! — przedrzeźniał mnie. A toć-że już w Starym Testamencie czytałeś, patrz Ekklezjastes, Rozdział III. strofa 19: „przypadek synów ludzkich i przypadek bydła, jest przypadek jednaki. Jako umiera ono, tak umiera i ten, i ducha jednakiego wszyscy mają, a niema człowiek nic więcej nad bydlę…“
— Tak, ale… Zgódź się pan, że jest jednakże wielka różnica…
— Jaka różnica? zazgrzytał, groźnie zbliżając się ku mnie.
Usunąłem się i niepewnym głosem począłem mówić.
— Przecież to wiadomo każdemu… ludzkość dawno już to spostrzegła… Każde małe dziecko wie… uczymy się tego w szkole, że… że… że my ludzie niby myślimy, rozważamy, zagłębiamy się… poszukujemy prawdy, że… że potrafimy… niby… wyrażać nasze uczucia… Nie mówię już o różnicy anatomicznej…
— At! — przerwał mi z gestem zniecierpliwienia — nie mówisz pan o różnicy anatomicznej! Całe życie po-