Strona:PL Lemański - Proza ironiczna.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— O nas mowa — rzekli znów do siebie literaci, poeci i artyści: Doremiskrobski, Kropski, Pski, Pskel, Pskot, Psik i Piski, przyczem zadarli głów i popili kaw.
— No, no, no, to jest chybnięte — rzekł Dywidenda do Kajmana: — zawsze tam z tych prymicyi zostanie coś i dla nas do podziału, he, he, he...
Kajman w odpowiedzi rozwarł usta, błysnął w czerstwości twarzy białkami wielkich zębów, kłapnął niemi i rzekł:
— Hm!

Poezya chora
Nas nie omami
Per Bacco! fora
Z pesymizmami!

— Wie pani hrabina, jabym każdego pesymistę piętnował — zauważył Szeląg, bardzo wytarty w świecie pedagog, do hrabiny Oktawy, której dzieci uczył optymizmu.
Pourquoi fair? — zdziwiła się hrabina.

Gdy życie tętni,
On najnamiętniej
Śni o dusz kulcie...
A niech zje ból cię!

— O, niech ich ból trzaśnie, niech ich napiętnuje — mówił dalej zawzięty pedagog. — Słyszała pani hrabina: