Strona:PL Lech-Czech-Rus (Zygmunt Miłkowski, 1878).djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Chin, na drugą półkulę; cóż przeto dziwnego że w nim zawięzują się zdarzenia, mające się rozsnuć w opowiadaniu, odnoszącém się do idei przez Petersburg zawzięcie głuszonéj?
Owóż rzecz dzieje się w Petersburgu, w salonie, którego opis szczegółowy zająłby nam miejsca bardzo dużo. A, bo też to był salon jeden z najpierwszych w stolicy, zapełniony przepychem niewysłowionym, ubrany z gustem, któremu krytyk najsurowszy nicby do zarzucenia nie znalazł. Przepych bez zbytku jest to sztuka nie każdemu dostępna. Nie dostępna jest ona szczególnie téj arystokracji pieniężnéj, któréj chodzi przedewszystkiem o wykazanie bogactw, a która od jednego rzutu oka poznać się daje w salonach swoich, jaśniejących i złocących się, znamionujących świątynię, w któréj hołdy cielec odbiera. Tam wszystko na effekt. W salonie zaś, o którym mowa, effektowność kryła się po za harmonią doskonałą, jaka panowała w doborze i rozkładzie sprzętów i ozdób. Ani za małe, ani za duże — rzecz każda na właściwém znajdowała się miejscu i sprawiała to, że tam każdy czuł się niby u siebie, otoczony wygodą i wdziękiem. Ozdobę atoli największą, w chwili w któréj do salonu tego czytelnika wprowadzamy, stanowiła kobieta rzadkiéj piękności.
Uroki, jakie ją otaczały z dołu do góry, opisać się nie dadzą spokojnie. Słuszna i majestatyczna, poważna i polotna — zdawała się naumyślnie być stworzona na mieszkankę tego przybytku rozkosznego, który ożywiała obecnością swoją, pomimo że spoczywała nieruchomie przed kominkiem, na którym jasnym płomieniem gorzał ogień. Płomień strzelał do góry, ona fijołkowém okiem wpatrzona weń była. Nie płomień atoli zajmował ją. Myśl jéj błądziła gdzieś indziéj, co się pokazywało na gładkiém jéj płowemi włosami przyozdobioném czole, po którém przesunęła niekiedy chmurka niby, i na ustach koralowych, przez które od czasu do czasu