Strona:PL Lech-Czech-Rus (Zygmunt Miłkowski, 1878).djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Przecie?.. — nalegała dama.
— Chcą, żeby nie było nic, to znaczy, żeby tak było, jak było przedtem, zanim Pan Bóg świat stworzył... Powiadają: Niech nie będzie nic...
— Cóż im z tego przyjdzie?.. — dama na to.
— A czart-że ich wie co!.. Rozmawiałem o tém z batiuszką (popem)... chciałem, żeby mi dał wyjaśnienie jakie, na podstawie pisma świętego, ale i batiuszka zrozumieć rewolucyonerów nie może, pomimo że wie on bardzo dobrze, że Pan Bóg świat stworzył z niczego... Ostrzegał mnie tylko, ażeby się od nich trzymać z daleka, a to dla tego, że żaden z nich do cerkwi ani zajrzy...
— Pop popem... — rzekł Elpidifor Wisarionowicz — jemu przedewszystkiem chodzi o to, ażeby ludzie do cerkwi chodzili i skarbonkę napełniali...
Rozmowa ciągnęła się daléj, lecz Lech nie słuchał już jéj, gdy zeszła na tory rozpraw o rewolucyonistach moskiewskich, których Genewa posiada w murach swoich ilość niemałą. Wstał i odszedł do siebie; wziął się do czytania, czytanie atoli nie szło mu należycie, a to z téj przyczyny, że przeszkodę miał we wiadomościach, jakie mu niechcący w słuch wpadły. Dowiedział się o zamieszkaniu księżny Gabarin — nie zadziwiło go to, jako rzecz spodziewana, sprawiło atoli niepokój pewien, jakiego człek doznaje przed spełnieniem koniecznego a jednak niekoniecznie miłego obowiązku. Zawdzięczał jéj uwolnienie z niewoli; byłby wolał zawdzięczać komu innemu i nie być zmuszonym iść do moskiewki z podziękowaniem. Wizyta owa sprawiała mu z góry nieprzyjemność wielką; chętnie by pod pierwszym lepszym pretekstem odłożył ją na późniéj, do czasu nieograniczonego, gdyby nie matka, pozostająca w kraju pod łapą moskiewską. Wzgląd téż na majątek niemałą tu odgrywał rolę. Lech