Strona:PL Lech-Czech-Rus (Zygmunt Miłkowski, 1878).djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i mniéj dawna, zamaszysta, szlachecka, gwarna, często błędna, lecz w dobréj wierze, niekiedy grzeszna, ale rzadko z własnéj winy, a zawsze piękna, poetyczna, szczytna, wcielająca się w postacie olbrzymie, które, jakby na przeglądzie, przesuwały się przed oczami jego. Oczami duszy widział ideę polską, usymbolizowaną w podaniu o trzech braciach, kroczącą przez wieki i wystawioną na próby czasu, na pokusy, na gwałty, wyraźną zrazu, zamgloną następnie i występującą w końcu na sztandarach bojowych w napisie: „Za naszą i za waszą wolność.“
— Jest-że to mrzonka?... — zapytał sobie Lech. Nie ma-ż żadnego związku pomiędzy ideą przewodnią polską, a pracą ku wyzwoleniu się, obywającą się obecnie w łonie ludzkości?... Nie ma-ż Polska sprzymierzeńców w tych tłumach uciśnionych i wydziedziczonych, będąc sama uciśnioną i wydziedziczoną?...
Przechodził z sali do sali, przypatrywał się i myślał.
Wraz z nim zwiedzało muzeum osób kilka, po największéj części cudzoziemców. Pomiędzy niemi atoli był Polak jeden. Lech poznał go od pierwszego oka rzutu — po minie i stroju: minę miał gęstą, a ubrał się w kontusz i karabelę — widoczném było, że wystąpił na popis. Na czole niejako świecił mu napis: „Niech znają Szwajcarowie Polaka!“ Dla napisu tego nie zbliżał się Lech do niego, nie mógł atoli nie widzieć go i nie spotykać się z nim tu i owdzie. Kontuszowiec zaczepiał zwiedzających zapytaniami, albo raczéj jednem i temże samém zapytaniem:
— Pan Polak?...
Odpowiedź, jakiéj mu udzielano, polegała na ściśnieniu ramionami, aż zeszedł się z bohaterem naszym. Nastąpiło to przy stoliku, na którym pomiędzy innemi przedmiotami leżały ostrogi starożytne.