Strona:PL Lech-Czech-Rus (Zygmunt Miłkowski, 1878).djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie... ale posiadamy u siebie Polaków, a nawet i część Polski....
Wyrazy ostatnie była to alluzya do muzeum Polskiego, znajdującego się nad brzegami tegoż jeziora, nad którém leży Zürich, a założonego kosztem i staraniem pana Władysława Platera, jednego z rozbitków r. 1831.
— Byłeś pan tam?... — zapytał profesor.
— Nie jeszcze... — odpowiedział Lech — nie omieszkam jednak udać się do Rapperschwyl, jak tylko w Zürychu ciekawość zaspokoję...
Na zupełne jednak ciekawości zaspokojenie czekaćby musiał długo — tyle w tem miasteczku, nowych i coraz to bardziéj zajmujących odkrywał rzeczy!
Czytelnicy polscy wiedzą zapewne, co to jest Muzeum polskie w Rapperschwyl. — Wspomnę więc o niém w krótkości, nie wdając się w opis szczegółowy, a zaczynając od tego, że Szwajcarya nie mogła w obec świata wystawić sobie lepszego świadectwa sympatycznéj dla Polski gościnności, jak dając zamek rapperswylski na miejsce przechowywania pamiątek polskich. Miejscowość przedziwnie odpowiada przeznaczeniu swemu. Na stromym cyplu od Alp odłamanym a wciskającym się w jezioro, wznosi się średnie wieki pamiętająca budowla. Poczerniałe jéj mury widać z daleka. Wystają one z poza drzew stuletnich, stojących z przodu na warcie niby, i wyskakują w górę, wysoką na pięter kilka wieżą strażniczą stawiają czoło burzom, które przesmykiem tym przeciągać lubią. Po murach pnie się bluszcz, strojący je w girlandy zielone, zwieszające się ponad bramą, prowadzącą na podwórzec zamkowy. Na podwórcu wita przychodnia pomnik polski — kolumna czarna, na niéj do lotu zrywający się orzeł biały, na piedestalu napisy. Lechowi naszemu widok ten, który mu się niespodzianie przedstawił, łzy z oczu wycisnął. Stanął,