Strona:PL Lech-Czech-Rus (Zygmunt Miłkowski, 1878).djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rewizytowaniu; następnie czasu wiele zabrało odczytanie listów bez liku, nasłanych z Europy całéj, na które odpisywać trzeba było. Pod jesień więc dopiero księżna spokój odzyskała i Lech po dawnemu zbliżyć się mógł do niéj.
— Och!.. — westchnęła — jakże ciężką jest ta pańszczyzna światowa!..
Po chwili dodała:
— Przez cały ten czas zaledwiem pana widziała... Przypominam sobie pana dobrze z panichidy tylko... dziękuję...
— Spełniłem, com spełnić był powinien...
— Tak... zapewne... Sprawiło mi to jednak zadowolnienie większe, aniżeli obecność tłumu, który się zeszedł w cerkwi...
— Miłem mi jest, pani, to co mówisz...
— Jakże ci się obrządek nasz podoba?..
— Dosyć... wydał mi się poważnym...
— Śpiewacy jeno fałszują...
— Nie dziw... Trudno w kraju obcym, do obrządku mało rozprzestrzenionego dobrać śpiewaków, którym by nic do zarzucenia nie było... Połączoném to jest z kosztami znacznymi, a na to zapewne brak...
— Niekoniecznie... — odrzekła — pop tutejszy płacić sobie każe straszliwie... i gdyby te pieniądze na cerkiew szły, to byłoby czém śpiewaków opłacać... Mniejsza jednak o to... Powiedz mi raczéj, coś porabiał i co zamierzasz?..
— Porabiałem... tak jak nic; co się zaś zamiarów tyczy, to takowe zogniskowały się w téj chwili w wynalezieniu sobie mieszkania...
— Czyż pan nie mieszkasz?..
— Na pensyi... Pragnąłem mieć moje u siebie, na kształt tego, jak ty mościa księżno...