Strona:PL Leblanc - Zwierzenia Arsena Lupina.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cerze; Jakób d’Emboise, szczupły, nieśmiały, czerwony na twarzy; Anatol de Caorches wreszcie, chudy, niski, słabowity; — trzej starzy kawalerowie, nie grzeszący ani zbytnią elegancją, ani też wielką energją.
Konferencja trwała niedługo. Książę opracowa cały plan kampanji czysto obronnej. W kilku słowacl wydał z miejsca pierwsze dyspozycje:
— Dziś w nocy opuszczam z Anielą Paryż; jedziemy do naszych dóbr do Bretanji. Liczą na waszą pomoc w tym kierunku, moi synowcy. Ty, d’Emboise przyjedziesz po nas i odwieziesz na dworzec twoim automobilem. Mussy, ty będziesz łaskaw zająć się naszymi bagażami, razem z Hiacyntem. Ty zaś, Caorches, czekaj nas na dworcu Orleańskim, kupisz nam bilety do sleepingu. Wyjedziemy pociągiem o 10:4 wieczór do Vannes. Rozumiecie?
Całe popołudnie upłynęło w niezamąconym spokoju. Dopiero po kolacji książę wydał cichaczem Hiacyntowi polecenie, by przygotował kufer i walizki. Nie chciał mówić wcześniej, bojąc się niedyskrecji Hiacynt i pokojówka panny Anieli mieli również wyjechać.
O dziewiątej wieczór cała służba, na rozkaz księcia, poszła do swoich pokojów. Na dziesięć minut przed dziesiątą książę, który kończył ostatnie przygotowania do podróży, posłyszał pod domem trąbkę automobilu Portjer otworzył szeroką bramę wjazdową. Przez okno książę spostrzegł stojący przed bramą automobil Pawła d’Emboise; zawołał Hiacynta:
— Idź powiedz, że zaraz schodzę na dół, i poproś jaśnie panienkę.
Po paru minutach, widząc, że Hiacynt nie wraca, książę wyszedł ze swego pokoju. Ale zaledwie znalazł się w kurytarzu, jacyś dwaj zamaskowani mężczyźni rzucili się na niego znienacka, zatkali mu usta i silnie skrępowali, — zanim zdążył krzyknąć. Jeden z napastników pochylił się nad nim, mówiąc szeptem:
— To pierwsze ostrzeżenie, mości książę. Jeżeli