Strona:PL Le Rouge - Więzień na Marsie.pdf/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się nadzieją — nic nie zyska! Majątek mój liczy się na miljardy: lecz go użyję podług własnej woli. Gdyby mój ojciec żył jeszcze, wiem, że pozostawiłby mi zupełną w tym względzie swobodę: kochał mnie bardzo i raz jedyny między nami tylko doszło do sprzeczki, gdy mu zrobiłam zarzut niewdzięczności względem pana Darvela, którego kochałam i kocham. Wiem teraz już, co mam zrobić: powzięłam to postanowienie jeszcze przedtem, zanim pana poznałam.
— Co pani chce przez to powiedzieć?
— Chcę odnaleźć Roberta Darvel’a i zostać jego żoną; przyrzekłam sobie, że nie wyjdę za nikogo innego.
Serce Ralfa wezbrało radością; nie marzył o podobnem przyjęciu, a prawy i szczery, nieco szorstki, anglo - saksoński charakter Alberty, podobał mu się niewypowiedzianie.
— Pani — rzekł — widzę, że się zgadzamy zupełnie; nie przybyłem tu szukać pomocy pieniężnej, gdyż, choć w porównaniu z panią jestem ubogim, mam jednak w banku trochę pieniędzy, więc nie mówmy o tem...
— Więc czegóż pan chcesz? Jestem gotową dać panu czek bankowy na sumę, jakiej pan zażąda.
— Ależ tu nie chodzi o pieniądze — rzekł Ralf zniecierpliwiony. — Poznawszy panią, prosiłbym o nie bez namysłu, gdyby ich było potrzeba, lecz tu idzie o co innego. Pani jest teraz wszechwładną: najmniejsze jej życzenie będzie z pośpiechem spełnione. Proszę więc tylko o napisanie do Kelambrumu, a jestem pewny, że na odpowiedź nie będzie pani czekać. Czemże jest biedny wypychacz ptaków, a nawet mędrzec, wobec królowej złota, jaką pani jesteś?