Strona:PL Le Rouge - Więzień na Marsie.pdf/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pojechał natychmiast na miejsce robót — lecz, niestety, nic z nich nie ocalało! Wszystko było zniszczone przez włóczęgów stepowych, którzy unieśli ze sobą broń, narzędzia, zapasy żywności i amunicji, nie oszczędzając nawet wielkiego teleskopu, przez który Robert i Baliński mieli śledzić sygnały Marsjan.
— A cóż się stało z robotami?
— Kamień wapienny posłużył do budowy dróg bitych dla wygody kupców, handlujących herbatą i rybą suszoną.
Robotnicy i myśliwi, stanowiący niegdyś orszak Roberta, rozproszyli się na cztery wiatry, nie z próżnemi zapewne rękami...
— A ów bogaty właściciel dóbr?
— I on się zmienił! Przyjął Roberta zimno, objaśniając, że przekonania jego nie pozwalają mu wchodzić w stosunki z ludźmi podejrzanymi i nihilistami.
Szczęściem, zostało biedakowi jeszcze nieco pieniędzy, więc wsiadł do wagonu i przyjechał do Londynu, gdzie spodziewał się zrobić w krótkim czasie jakiś wynalazek, aby mieć z czego żyć.
— Dlaczegoż nie postarał się zobaczyć z p. Téramond; jestem pewną, że ten dostarczyłby mu potrzebnych środków..
— Ach, matko, nie sądź ludzi po sobie! Mój przyjaciel myślał zresztą, jak ty i przybywszy tutaj, udał się natychmiast do bankiera, którego uważał za przyszłego swego teścia.
Wiedział on już częściowo o niepowodzeniu Roberta, to też przyjął go bardzo zimno, zaledwie grzecznie — i rzekł z ironją nieco gburowatą, zwykłą u lu-