Strona:PL Le Rouge - Więzień na Marsie.pdf/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ło ono wszystkie bliższe przedmioty jasnością białą, zbliżoną zupełnie do dziennej.
— Teraz — rzekł poważnie Robert — jestem pewny mego odkrycia!
— To jeszcze nie wszystko! — rzekł bramin z uśmiechem zagadkowym. — Musimy się jeszcze dowiedzieć, czy będę mógł rozporządzić moją wolą z równą łatwością, jak ją tu zgromadziłem? I czy jedna chwila wystarczy na wyładowanie tej siły, skupionej w przeciągu godziny? To właśnie chciałbym wypróbować jak najprędzej — choćby zaraz!
— Jeżeli pan sobie życzy — rzekł Robert — możemy!
Ardavena usiadł na fotelu i kładąc ręce na metalowych kulach, zakończających jego boczne poręcze, a pocentkowanych drobnemi ognikami, utkwił wzrok w Robercie.
Dwa promienie, dwie błyskawice ciemno-niebieskiego koloru wytrysły z jego źrenic, a inżynier, rażony jak piorunem, tym straszliwym wzrokiem, padł bez, życia na ziemię.

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Ardavena zerwał się z fotelu pod wpływem gwałtownego wzruszenia a spoglądając na nieruchome ciało, leżące u jego stóp, zawołał z tryumfem:
— Nie ujrzysz już nigdy tego świata, szaleńcze! Będziesz ukaranym za twoje nierozważne zaufanie, którym mnie obdarzyłeś! Jestem teraz posiadaczem twoich odkryć i tajemnic; a ty pójdziesz, na mój rozkaz, zwiedzać i zdobywać światy nieznane, których cudów wyobraźnia ludzka ogarnąć nie może!