Strona:PL Le Rouge - Więzień na Marsie.pdf/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dano mocną palisadę, której strzegła straż, zmieniana co godzina.
Roberta, którego cera, opalona słońcem indyjskiem, nie odróżniała od krajowców, a ubiór i turban zmienił do niepoznania — bawiły drobiazgowe ostrożności, przedsiębrane przez oficerów angielskich, w celu zapobieżenia wszelkiemu oszukaństwu. Byliby mocno zdziwieni wiadomością, iż w gronie braminów znajdował się sławny inżynier francuski, jako niemy świadek wszystkich przygotowań.
Fara-Szib oznaczył dzień swego powrotu do życia za trzy miesiące... Gęsta ruń młodego zboża pokrywała już mogiłę jego, a czujność Anglików nie osłabła ani na chwilę.
— Przyznaj — rzekł pewnego dnia Ardavena, śmiejąc się, — przypuściwszy nawet, (co jest niepodobieństwem), iż mój fakir mógł otrzymywać jakąś pomoc z zewnątrz, to trzebaby wytłomaczyć, jakim cudem może tak długo obywać się bez oddychania i pokarmu.
— Naturalnie; to też czekam jego przebudzenia z nieukrywaną ciekawością — odparł Darvel.
Dzień ów nadszedł nakoniec. W obecności osób, które były świadkami pochowania fakira, wyrwano rosnące na mogile zboże, a odrzuciwszy łopatami ziemię, wybito cegły, zamykające otwór grobu.
Wilgoć uszkodziła nieco trumnę, lecz kłódka, pieczęcie, oraz szwy worka, zawierającego ciało — pozostały nienaruszone.
Fara-Szib, skurczony we dwoje, był zimnym jak trup; tylko głowa zachowała słaby odcień ciepła. Położono go ostrożnie na macie, a jego pomocnik najpierwej przywrócił językowi jego naturalne położenie. Na-