mocne pęta z ciężarami na końcach, coś w rodzaju lassa — w jednej chwili skrępowano go, zakneblowano mu usta i uniesiono w głąb lasu.
Przy szamotaniu się został uderzony w czoło kulą kamienną, zakończającą krępujące go więzy i omdlał.
Gdy przyszedł do przytomności, ujrzał się uwięzionym wśród ciemności: zewsząd słychać było głuche szepty, szmer skrzydeł, a gorące oddechy muskały twarz jego...
Z oddali dochodził silny szmer strumienia.
W otaczających go ciemnościach błyszczały miljardy oczu, które tworzyły jakby mgłę fosforyzującą.
Miejsce jego pobytu wydało mu się groźnem i posępnem; była to jaskinia obszerna, wysoka, jak katedra, której strome ściany i sklepienie były pokryte, jak śmiertelnym całunem, skrzydłami przyczepianych do nich Erloorów...
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |