Strona:PL Le Rouge - Więzień na Marsie.pdf/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przez cały czas, który mi był przeznaczony na odpoczynek, byłem bezustannie szpiegowanym przez japończyków. Mogłem więc tylko poukładać i ponumerować klisze, gdyż się lękałem, że może ktoś stać się panem mojej tajemnicy.
— A na okręcie, czy również nie było czasu? — spytała Alberta.
— Tam także niepodobna było znaleźć miejsca spokojnego, nie mogłem zaczynać roboty tak delikatnej w zamieszaniu i ciasnocie kajuty trzeciej klasy, wpośród nieoświeconych i gburowatych wychodźców, przy ciągłych potrącaniach i kołysaniu się okrętu.
— Naturalnie; ale od czasu jak pan tu jesteś?...
— Pani! jeśli mam wyznać prawdę, to nie śmiałem sam odczytywać tych znaków, bardzo zresztą łatwych; zdawało mi się, iż się wdzieram gwałtem w jakąś tajemnicę, że usiłuję zgłębić rzeczy ludziom wzbronione, zerwać owoc z drzewa nadziemskiej umiejętności. Drżę na myśl, co mi powiedzą te znaki, które przebyły miljony mil, ze zdumiewającą szybkością promienia światła. Odczytajmy wspólnie to pierwsze orędzie, przesłane z jednej planety na drugą, mocą ludzkiego gienjuszu!
Boleński wymówił te słowa głosem uroczystym, a jego wzruszenie, niemal groza, na progu tajemnicy — udzieliło się obecnym.
— Niech więc się tak stanie! — rzekła miss Alberta. — Odczytamy wspólnie te dokumenty, złączeni jedną myślą... Byłoby jednak zbrodnią odkładać to na później; dlaczego nie mielibyśmy zacząć tego natychmiast?
— Jak sobie pani życzy — rzekł Boleński — co do mnie, chciałbym się już raz pozbyć tej niepewności