Strona:PL Le Rouge - Więzień na Marsie.pdf/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A przed oczami swemi miał nie pomysł, lecz fakt niezaprzeczony! Teraz wszystko się wyjaśniało: ściany owego łańcucha gór, skupiając promienie słoneczne i wysyłając je na ową czarodziejską dolinę, stwarzały ten wyjątkowy klimat, do czego musiały się przyczyniać i inne jeszcze, gienjalnie obmyślane warunki, których Darvel na razie nie mógł odgadnąć.
Zamyślił się głęboko...
Kim być mogli autorowie i wykonawcy tego cudu?
Z pewnością nie jego poddani, ani ich wrogowie, Erloory!
I myślał dalej ze smutkiem, że rasa inteligientnych istot musiała na Marsie wygasnąć przed wiekami!
Lecz teraz w mózgu jego, nawykłym do logicznego myślenia, zjawiło się pytanie: dlaczego ciągłe działanie tych zwierciadeł, za pomocą których Archimedes — sposobem, nienaśladowanym przez nikogo, spalił flotę rzymską — nie zapaliło lasu?
Wkrótce znalazł i na to odpowiedź.
W samym środku elipsy, utworzonej przez zadrzewioną dolinę, widać było wpośród obłoków białej pary punkt błyszczący, który wyglądał jak szczyt wydłużonej piramidy. Było niewątpliwem, że promienie słoneczne, odbite od kryształu gór, skupiały się w tym punkcie, aby następnie, rozchodząc się równomiernie po tej czarodziejskiej dolinie, wytwarzać nieustanne, podzwrotnikowe lato.
Darvel przypuszczał, że dla osiągnięcia tego, musiały być do tej budowy użyte i kruszce, będące szczególnie dobremi przewodnikami ciepła: na razie jednak nie mógł ogarnąć wszystkich szczegółów.