Strona:PL Le Rouge - Więzień na Marsie.pdf/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nigdzie nie spotkał tak potężnej, szalenie bujnej jak tutaj roślinności.
Drzewa strzelały w górę niebotycznemi koronami na dwieście do trzystu metrów, o liściach gęstych, mięsistych, fijołkowych lub purpurowych, a wielkich jak żagle. Z dolnych gałęzi wyrastały nowe drzewa, wrastające korzeniami w najmniejszą szczelinę w korze, lub spuszczające je aż do ziemi w poszukiwaniu pożywniejszego pokarmu: wskutek tego, las ten dzielił się na dwadzieścia lub trzydzieści pięter, wyrastających jedno nad drugiem.
Wijące się wszędzie Ijany i gałęzie, oparte wzajem na sobie, nie dawały upadać zgniłym i zmurszałym drzewom; z nich czerpały życie inne rośliny — a ta cała mieszanina korzeni, kwiatów, łodyg, owoców, w nadmiarze żywotności podobną była do rozhukanego morza, będąc jednak wspanialszą od niego.
Były tam korony kwiatów, wielkie jak trawniki, palmy, pod cieniem których mogła się zmieścić cała wioska, olbrzymie cykasy, rozrosłe jak wieże.
Robert zatrzymał się zdumiony, podziwiając ten przepych roślinności tem dziwniejszy, że zdawał się być zamkniętym w ściśle oznaczonej granicy i że się tak naprędce, niespodziewanie zjawił przed jego oczami.
Ten fakt obalał wszystkie jego spostrzeżenia co do klimatu.
— A jednak musi to mieć swoją przyczynę... i to zupełnie prostą! — zawołał — jej odkrycie jest mi zapewne przeznaczonem.
Szukał jej jednak napróżno: nie mógł zbadać przyczyny istnienia tej puszczy podzwrotnikowej w kraju chłodnym, ani odkryć źródła tak nagłej zmiany klimatu,