Strona:PL Le Rouge - Więzień na Marsie.pdf/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

o żyznych polach i kwiecistych łąkach, gdzie panuje obfitość i szczęście!
W tej chwili spostrzegł, że Uau i Eoja słuchali go w zdumieniu, patrząc mu trwożnie w oczy.
Uspokoił ich uśmiechem i ruchem ręki, a tymczasem nowa zmiana krajobrazu przerwała jego smutne myśli.
Spód łódki uderzył o dno kanału, wyłożone granitem, wybornie obrobionym. Przyjrzawszy mu się bliżej, Robert stwierdził, że budowniczowie tych kanałów, równie jak starożytni Egipcjanie, rozsadzali bryły granitu za pomocą marznącej wody, bez używania jakichbądź narzędzi.
Pomiędzy trzcinami pływało sporo tych ziemnowodnych stworzeń, które Marsjanie zwali Roomboo. Na jedno z nich Robert już był wzniósł maczugę, gdy Eoja chwyciwszy go za rękę, zdołała mu wytłomaczyć, iż na kanałach nie wolno ich zabijać; są to niejako urzędnicy tych arterji wodnych — istoty pożyteczne, a więc nietykalne.
— Zjadają wprawdzie wiele ryb — mówiła — lecz zato oczyszczają rzeki, są więc bardzo potrzebne. Zabijamy je tylko wtedy, gdy nas napastują, lecz to już zapewne nigdy się nie powtórzy, ponieważ władcy ich, Erloory, zostali zwyciężeni raz na zawsze!
Robert wysiadł na brzeg, porosły czerwonemi roślinami, lecz dalszą drogę zagrodził mu wał kamienny, utworzony z głazów źle obrobionych w kwadraty, nie spojonych niczem, lecz ułożonych jedne na drugich.
Pojął wtedy, co znaczą owe linje na brzegach kanałów, obserwowane przez ziemskich astronomów: