Strona:PL Le Rouge - Więzień na Marsie.pdf/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Uau, który, ziewnąwszy kilkanaście razy, oraz kichnąwszy potężnie, zdał sobie wreszcie sprawę z groźnego położenia.
Miał i on jednak dosyć kłopotu, zanim wytłomaczył swym ociężałym współziomkom, o co chodzi, gdyż ci w swej naiwności byli mocno przekonani, że skoro wstrętne bóstwa zostały zniszczone, nie potrzebują się niczego obawiać.
Nakoniec, po wielu przemowach i pantominach, przystąpiono do zabezpieczenia się od napaści Erloorów.
Dokoła wioski zapłonęły ogniska i miały się palić przez noc całą, do czego przysposobiono mnóstwo paliwa. Każde ognisko było ułożone na bryłach łupku, aby nie tak łatwo było podkopać się pod nie i zalać je wodą.
Robert wyznaczył stróżów, mających czuwać przy ogniskach: mieli nie spać, lecz podsycać ogień, aby się wciąż palił. On sam zaś, jako kierujący obroną, postanowił sobie nie kłaść się wcale, tylko obchodzić stróżujących, aby ocenić ich gorliwość, a zarazem odkryć zawczasu wszelkie zasadzki nieprzyjaciela.
Główny posterunek przy wielkiem ognisku pośrodku wioski, miał być dla Roberta miejscem odpoczynku między jednym a drugim obchodem wartowników.
Eoja przyniosła sobie matę z wikliny, a ułożywszy się na niej, wkrótce usnęła głęboko.
Tymczasem noc zapadła. Dwa księżyce, otoczone białemi chmurkami, zabłysły na tle ciemnej nocy, wartownicy, przejęci ważnością chwili, czuwali nad ogniami, a reszta ludności, budząc się stopniowo ze swej ociężałej drzemki, rozeszła się do chat. Płomienie ognisk w spokojnem powietrzu wznosiły się prosto