Strona:PL Le Rouge - Więzień na Marsie.pdf/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

trudem i mozołem przebywała ludzkość na Ziemi... Tego wszystkiego ja dokażę!
Z tych błogich marzeń wyrwał go szelest u wejściowej zasłony: to Eoja weszła i stojąc zdaleka, patrzyła na niego z uśmiechem smutnym, lękliwa i niespokojna.
Wziąwszy go za rękę, wyprowadziła z chaty i wskazała najprzód na zachodzące za ciemne chmury słońce, a potym na przygasające ognisko, z którego zamiast jasnych płomieni, wznosiły się ku niebu cienkie smugi dymu.
Serce się ścisnęło Robertowi, gdy ujrzał wszystkich mieszkańców wioski tak najedzonych, że się wprost ruszyć nie mogli. Siedzieli bezczynnie na ławkach w pobliżu chat, trzymając na kolanach misy z resztkami smacznego jadła.
Nic dziwnego, iż Robert zadrżał na myśl, że podczas nocy, która wkrótce miała już zapaść, Wampiry mogą wywrzeć straszną zemstę na tych bezbronnych i ociężałych istotach.
Jakże gorzko sobie wyrzucał zbył długi odpoczynek. Szczęściem było jeszcze dosyć czasu na przygotowania do obrony.
Eoja spoglądała na niego z pokorą i lękliwie; zaczął więc jej tłomaczyć, przeważnie na migi, że nie potrzebują przy nim się obawiać niczego. Słuchała go chciwie, wierzyła, nie rozumiejąc jego słów, a to jej zaufanie dodało mu nowych sił do pracy dość ciężkiej.
Pierwszem staraniem jego było zgromadzenie takiej ilości paliwa, aby utrzymać ogień przez noc całą; Eoja pomagała mu w tym usilnie. Później pobudzili ze snu najmniej ospałych, między niemi i szanownego