Strona:PL Le Rouge - Więzień na Marsie.pdf/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w rękę krótką, lecz bardzo grubą maczugę, przeznaczoną zapewne do zabijania fok i wołów marsyjskich i udał się za swymi gospodarzami, którzy znów go ciągnęli w inną stronę.
Zaprowadzili go znów do świątyni, podobnej do pierwszej, a ich dobroduszne twarze wyrażały ciekawość i obawę. Chcieli się widocznie przekonać, czy ich gość okaże się również mężnym wobec drugiego bóstwa.
Robert, ujrzawszy owo bożyszcze, zaledwie powstrzymał okrzyk zdziwienia. Miał przed sobą dziwaczny twór, długi a przysadkowaty zarazem, stojący na sześciu bardzo krótkich łapach, zaopatrzonych w czerwone, długie, zakrzywione szpony, które się zdawały umyślnie stworzone do kopania ziemi.
To dziwaczne, niezgrabne straszydło było połączeniem kształtów płaza, owadu i kreta. Głowa, koloru czerwono-bronzowego, jak i reszta ciała, nie miała śladu oczu; lecz paszcza była uzbrojoną licznemi i silnemi zębami, wystającemi na zewnątrz, jak kły u dzika. Nos, wydłużony w kształt trąby, miał na końcu twardy pazur, co czyniło napad tego zwierzęcia, (jeśli istniało ono rzeczywiście), dość niebezpiecznym.
Robert milcząc przypatrywał się potworowi, usiłując odgadnąć jego naturę, podczas gdy Marsjanie, pełni trwogi, śledzili wyraz jego twarzy.
Zrozumiał więc, iż nie powinien okazywać bojaźni, gdyż wtedy utraciłby dla nich cały swój urok.
— Otóż to jest piękny okaz roślinożercy i kopacza na wzór kretów ziemskich, tylko w olbrzymich rozmiarach! — zawołał z wymuszonym uśmiechem. — Poznaję teraz biegłego sapera, który wykopał rów, dla zalania mego ogniska wodą i pojmuję dlaczego podłoga