Strona:PL Le Rouge - Więzień na Marsie.pdf/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ja też tego nie utrzymuję, chociaż i na ziemi są jeszcze groty i jaskinie, w których człowiek dotąd nie postał, a które mogą ukrywać wiele istot nieznanych. Czyż nie schwytano przed kilkoma laty w Chinach pewnego gatunku skrzydlatej jaszczurki, będącej wiernym wizerunkiem tych dziwacznych smoków, które mieliśmy za wytwór fantazji malarzy Państwa Niebieskiego?
Ale Ralf nie odpowiadał, zamyślony głęboko.
Umysł jego pracował; posłyszana wczoraj legenda o zbożu, przyniesionem z sąsiedniej planety przez jednego z jogów, powracała uparcie do głowy. Przypomniały mu się dawne zamiary Roberta.
Nagle powstał, ogarnięty niewypowiedzianem wzruszeniem.
— Kapitanie! — zawołał — czy chcesz pan, abym mu wyjawił prawdę? Przejrzałem ją w tej chwili i jestem pewnym, że się nie mylę: inżynier Darvel ziścił swoje dawne marzenia... zdołał się dostać na Marsa!!... Inaczej być nie może: potwór, przez nas widziany, musi być jednym z mieszkańców tej gwiazdy, z którymi Robert, uzbrojony całą wiedzą swej rodzinnej planety, musi staczać straszliwe walki...
— I ja tak myślę — rzekł po chwili namysłu kapitan.

W wiosce marsyjskiej.

Całość wyglądała na rysunek dziecinny, naiwny w pomyśle i wykonaniu. Było to zbiorowisko chat nizkich, okrągłych, pokrytych plecioną trzciną, bez śladu kominów.