Strona:PL Le Rouge - Więzień na Marsie.pdf/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nych doświadczeniach, co do których braknie mi bliższych wiadomości.
— Na czemże pan opierasz swoją pewność?
— Na jednym, lecz bardzo ważnym szczególe. Po katastrofie owej, dałem u siebie przytułek braminowi Fara-Szib, temu, który posiada tajemnicę zachowania w sobie życia, będąc przez przeciąg kilku tygodni zakopanym w ziemi i to bez żadnych złych skutków dla swego zdrowia. Otóż on twierdzi z całą pewnością, że inżynier Darvel żyje.
— Gdzie jest ten człowiek? — zawołał Ralf gwałtownie.
— Nie mogę panu nic więcej powiedzieć, aż go pan sam zobaczysz i przekonasz się, do jakich cudów jest zdolnym ten odziany łachmanami asceta.
— A jakież jest jego zdanie? — szepnęła miss Alberta.
— To już on sam pani powie — odpowiedział kapitan i dodał w sposób zamykający dalszą rozprawę nad tym przedmiotem:
— Wszystko to rozpatrzymy po obiedzie; teraz chcę użyć radości z przyjmowania u siebie ziomków, których mi przysyła mój kraj rodzinny — droga, stara Anglja!
Obejście jego, choć nieco szorstkie, miało tyle serdeczności, a wiara w to, że Robert żyje, była tak niezachwianą, że miss Alberta i jej towarzysz, szczęśliwi z tego, co słyszeli, zgodzili się na tę zwłokę.
Nie mieli zresztą czasu do namysłu. Na głos wielkiego gongu pojawili się młodzi krajowcy, służący w jasnych, lekkich tkaninach i towarzystwo przeszło do przepysznej sali jadalnej.