Strona:PL Le Rouge - Więzień na Marsie.pdf/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jeszcze krew płynęła). Te wampiry są wyłącznie nocnemi stworzeniami. Ale już się teraz będę miał na baczności; powiadają, że człowiek ostrzeżony starczy za dwuch. Jak na teraz, muszę mieć ogień i czuwać; a gdy się tylko rozjaśni, wyszukam jaką grotę, do której wejście zatarasuję wieczorem gałęziami i kamieniami. Urządzę sobie lampę z miąższu sitowia i ptasiego tłuszczu — no i będę miał ogień, jako środek obrony przeciw różnym straszydłom!
Pomimo tych i jeszcze innych argumentów uspokajających, Robert nie mógł myśleć bez drżenia o straszliwem stworzeniu, którego obraz widział zawsze dokładnie, ile razy tylko przymknął powieki.
Najmniejszy szmer liści, najcichszy szmer krzaków lub trzciny podrywał go ze spoczynku; drżąc z przerażenia i wstrętu, nasłuchiwał z niepokojem, gdyż zdawało mu się, że słyszy w ciemności delikatny szum włochatych, błoniastych skrzydeł.
— Ale co poradzić, jeśli ten pierwszy potwór naprowadzi inne? — zapytywał się ze strachem. — Czem zdołam się obronić przeciw całej ich gromadzie, jeżeli zużyję wszystkie głownie z ogniska?
Widział się powalonym na ziemię i rozszarpanym na sztuki przez stado straszydeł o wargach obwisłych, krwawo-czerwonych, oczach złośliwie mrugających,
Zawrotny strach przed czemś tajemniczem przenikał go do głębi. Któż wie, jakie go jeszcze walki czekają, jakie niebezpieczeństwa ze strony nieznanych zwierząt, któremi zapewne zaludnionym jest ten posępny świat? Dręczony temi myślami, ujrzał z uczuciem ulgi i radości, wschód słońca; przez mgłę świeciło ono blado, przyćmione, rozjaśniając wody pokryte ciemną trzciną.