Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   90   —


będę miała pieniędzy, bo mama zakazała brać na kredyt w sklepie.
— Powiedz mi wszystko, czy teraz marynowane cytryny są w modzie? dawniej była modna guma na piłki? — spytała Małgosia, powstrzymując się od śmiechu z poważnej i urzędowej miny Amelki.
— Panienki zawsze sobie coś kupują do jedzenia, i trzeba robić jak one, bo inaczej posądzają o skąpstwo. Teraz są w zwyczaju marynowane cytryny, ssą je w czasie lekcji, chowając głowę pod stół, i zamieniają w kąciku ołówki, pierścionki ze szklanem oczkiem, papierowe lalki i tym podobne rzeczy. Jak panienka lubi koleżankę, to jej daje cytrynę marynowaną; jeżeli zagniewana jest na którą, zjada sama w jej oczach i nie pozwala jej nawet oblizać. Wszystkie częstują się kolejno, i mnie dawały już tyle razy, a nie mogłam się odwzajemnić, chociaż koniecznie wypada, bo jak wiesz, to są długi honorowe.
— Ile ci trzeba na zakupienie cytrynek i odzyskanie dobrej opinji? — zapytała Małgosia, wyjmując woreczek.
— Ćwierć dolara wystarczy aż nadto, i zostanie jeszcze klika centów na poczęstowanie ciebie. Czy lubisz cytrynki?
— Niebardzo; możesz zachować dla siebie moją cząstkę. Masz tu pieniądze, ale je oszczędzaj, bo to niezbyt wielka suma, jak widzisz.
— Dziękuję ci! jak to musi być miło mieć pieniądze na drobne wydatki! Będzie to dla mnie wielka uczta, bom nie mogąc oprzeć się pokusie, z dumą łatwą do wybaczenawet nie skosztowała cytrynki w tym tygodniu. Przykro mi było przyjmować nie mogąc się odwdzięczyć, a doprawdy że mi już tęskno.
Nazajutrz Amelka spóźniła się trochę do szkoły; ale