Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/320

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

za człowieka, który nie ma pieniędzy, stanowiska, ani zajęcia, i będziesz pracowała ciężej niż teraz, kiedy mogłabyś żyć wygodnie, gdybyś chciała usłuchać i zrobić lepszy wybór. Myślałam, że masz więcej rozsądku, Małgosiu,
— Nie mogłabym zrobić lepszego wyboru, choćbym pół życia czekała! — Jan jest dobry, rozumny, światły, pracowity, i z pewnością mu się powiedzie, bo taki energiczny i śmiały. Wszyscy go kochają i szanują, i dumna jestem, żem jego miłość zdobyła, chociaż jestem taka uboga, młoda i głupiuchna, — rzekła Małgosia, jeszcze ładniej wyglądając z powagą na twarzyczce.
— Dziecię, on wie, że masz bogatych krewnych i zapewne w tem tkwi tajemnica jego miłości.
— Ciotko March, jak śmiesz mówić taką rzecz. Jan jest wyższy nad nikczemność, i nie będę cię słuchała, jeżeli się chcesz tak odzywać, — zawołała z oburzeniem, pomna tylko na niesprawiedliwe podejrzenia starej jejmości. — Mój Jan nie poślubiłby nikogo dla pieniędzy, zarówno jak i ja. Oboje chcemy pracować i będziemy czekali. Ja się nie boję ubóstwa, bo mi nigdy nie tamowało szczęścia, i wiem, że je znajdę także przy nim, ponieważ mię kocha.
Tu zamilkła, przypomniawszy sobie nagle, że jeszcze nie uczyniła żadnego postanowienia, że kazała „swemu Janowi“ odejść, i że on może słyszy jej niekonsekwentne słowa.
Ciotka March była bardzo zagniewana, bo sobie ułożyła, że jej piękna siostrzenica zrobi świetną partję; przytem radosna, młoda twarzyczka dziewczęcia rozbudziła w samotnej, starej kobiecie smutek i cierpkość.
— Dobrze, umywam ręce od tej sprawy! Jesteś upartem dzieckiem i więcej straciłaś przez to szaleństwo, jak