Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   26   —


kami, gdy umilkł, żeby odetchnąć. Ukłoniwszy się z miną artysty przyzwyczajonego do pochwał, zbliżył się do jaskini i rozkazał Agarze, by wyszła, wołając: „Chodź tu, kochanko! potrzebna mi jesteś!“
Wyszła Małgosia z siwą końską grzywą rozpuszczoną na twarzy, w szacie o barwach czerwonych i czarnych, w płaszczu z kabalistycznemi znakami, i z kijem w ręku. Hugo zażądał od niej miłosnego napoju dla Zary, a trucizny dla Rodryga. Agara piękną, dramatyczną arją zaczęła przywoływać ducha, mającego przynieść napój miłosny:

Wypieszczony tchnieniem róż, wykarmiony rosy łzą,
Zstąp powiewny duchu biały;
Gromowładne berło złóż, śpiesz wypełnić prośbę mą,
Rzuć pałaców swych kryształy!

W księżycową jasną noc, gdy ucichnie ludzki gwar,
I natura we śnie spocznie,
Ześlij płyn, którego moc i magiczny władzy czar
Działać będzie niewidocznie.


Dała się słyszeć cicha muzyka, poczem z głębi jaskini ukazała się mała postać odziana w mglistą biel, z błyszczącemi skrzydły, ze złocistym włosem, i w wieńcu z róż na głowie. Poruszając laseczką zaśpiewała:

Z górnych krain, z srebrnych bram,
Otulonych śnieżną mgłą,
Zszedłem, by wysłuchać cię;
Lecz talizman, który mam,
Straci wkrótce wartość swą,
Jeśli go użyjesz źle.