Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pilniej odczytywała jego krótkie sprawozdania, niż twoje listy, a gdy jej to powiedziałam, uszczypnęła mię. Lubi ciemne oczy, nie znajduje, żeby Jan było brzydkiem imieniem, i zakocha się, i koniec będzie spokoju, i zabaw, i pogadanek. Zgóry wszystko widzę! będą chodzić po domu gruchając, a my się usuwać będziemy. Małgosię tak pochłonie ten stosunek, że dla mnie już przestanie być siostrą; Brooke wyskrobie gdzie majątek, wywiezie ją i zrobi szczerbę w rodzinie, a mnie serce pęknie, i wszystko wydawać mi się będzie szkaradne i niemiłe! Ach, Boże mój! czemu nie jesteśmy chłopcami? nie byłoby takich utrapień!
Oparła brodę na kolanach w rozpaczliwej postawie i wygrażała pięścią nieszczęsnemu Janowi. Pani March westchnęła, a Ludka spojrzała na nią z ulgą w sercu.
— Nie jesteś rada temu, bardzo się cieszę. Odpraw go, a Małgosi nic nie mów, żeby nie przestało być wesoło u nas.
— Niepotrzebnie westchnęłam, moja Ludko, bo to jest rzecz naturalna i pożądana, żeby każda z was miała kiedyś własny dom. Chciałabym tylko jaknajdłużej zatrzymać moje dziewczęta, i przykro mi, że się to stało tak wcześnie, bo Małgosia ma dopiero lat siedemnaście, a niejeden rok upłynie, zanim Jan zdoła jej przygotować domowe ognisko.
Oboje z ojcem postanowiliśmy nie dopuścić, żeby się Małgosia związała słowem, lub wyszła zamąż przed dwudziestym rokiem. Jeżeli kochają się z Janem, to mogą czekać i w ten sposób udowodnić swą miłość. Ona jest sumienna; nie obawiam się, żeby z nim wyszła niedobrze, ta moja ładna i tkliwa córeczka, i mam nadzieję, że znajdzie szczęście.
— Czy nie wolałabyś, żeby poszła za bogatego czło-