Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się żywo, ujrzała Małgosię klęczącą z ukrytą twarzą, przy fotelu matki. Straszna trwoga przeniknęła ją zimnym dreszczem, gdy pomyślała: — Eliza umarła, a Małgosia boi się mi powiedzieć.
W jednej chwili wróciła na swoje miejsce, i zdawało jej się, że w chorej zaszła wielka zmiana, gorączkowe rozpalenie i wyraz boleści znikły, a ukochana twarzyczka była tak blada, cicha i głęboko spokojna, że Ludka nie uczuła pociągu do łez, ani do żalu. Pochyliwszy się nad najdroższą ze swych sióstr, serdecznie pocałowała wilgotne czoło i pocichu rzekła: — żegnam cię moja Elizo, żegnam cię.
Jakgdyby przebudzona tem poruszeniem, pośpieszyła Anna do łóżka, spojrzała na Elizę, dotknęła jej rąk, pochyliła się nad ustami, a potem zarzuciwszy fartuch na głowę, usiadła kołysząc się w tę i w ową stronę, — i wykrzykiwała stłumionym głosem, „gorączka ustała, sen naturalny, skóra wilgotna i oddech lekki. Bogu niech będzie chwała! Ach! Boże, zmiłuj się nademną“.
Zanim dziewczęta zdołały uwierzyć w radosną prawdę, doktór przyszedł ją potwierdzić. Był to szpetny mężczyzna, lecz twarz jego wydawała im się niebiańską, gdy patrząc na nie po ojcowsku, rzekł z uśmiechem, — Tak moje drogie, — sądzę, że się ta dziewczyna wydobędzie z biedy. Czuwajcie nad tem, żeby tu było cicho; niechaj śpi, a gdy się obudzi, dajcie jej...
Co miały dać, żadna nie usłyszała, bo się wymknęły do ciemnej sieni i siedząc na schodach, ściskały jedna drugą zbyt uradowane, by się zdobywać na słowa. Wróciwszy po pieszczoty i pocałunki wiernej Anny, zastały Elizę leżącą jak zwykle z twarzą wspartą na rączce; stra-