Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z was, moje panienki, może zostać w domu, i zabawiać Elizę dzień lub dwa.
— Ma się rozumieć, że ja zostanę jako najstarsza, — odezwała się Małgosia z widocznym niepokojem i z wyrzutami sumienia.
— Z mojej przyczyny jest chora, więc ja zostanę przy niej. Obiecałam mamie spełnić jej zlecenie, a nie dotrzymałam słowa, — rzekła Ludka stanowczo.
— Którą z nich wolisz, Elizo? tylko jednej tu potrzeba, — powiedziała Anna.
— Chciałabym Ludkę, — rzekła Eliza z zadowoloną twarzą, i oparła się główką o siostrę, rozstrzygając tem kwestję.
— Pójdę powiedzieć Amelce, — odezwała się Małgosia trochę obrażona, lecz rada przytem, bo nie lubiła dozorować chorych, a Ludka miała w tem upodobanie.
Amelka z uporem i z gwałtownem uniesieniem odpowiedziała, że woli mieć szkarlatynę jak pójść do ciotki March, Małgosia przekonywała ją, prosiła i rozkazywała, ale wszystko było daremne, zapewniała, że nie pójdzie. Zrozpaczona Małgosia udała się do altany z zapytaniem co robić. Nim powróciła, Artur wszedł do bawialnego pokoju i zastał Amelkę szlochającą, z głową schowaną w poduszkach sofy. Opowiedziała mu całą historję, spodziewając się pociechy, ale on z rękami w kieszeniach chodził tylko wkoło pokoju, gwizdał zcicha i ściągał brwi w głębokiem zamyśleniu. Następnie usiadł obok niej i rzekł z przymileniem:
— Bądź rozsądną kobietką i zrób o co cię proszą; zamiast płakać, posłuchaj jaki mam wesoły plan. Pójdziesz do ciotki March, a ja codzień będę cię zabierał na przejażdżkę lub na przechadzkę, i będziemy się doskonale