Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XIII.
ZAMKI NA LODZIE.

W pewien gorący dzień czerwcowy Artur kołysał się rozkosznie w hamaku. Brała go ciekawość co robią sąsiadki, ale przez lenistwo nie poszedł się dowiedzieć. Bardzo był źle usposobiony, zmarnował bowiem dzień i byłby go chciał przeżyć na nowo. Upał czynił go ociężałym, więc niedbale odbył lekcję, wymęczył pana Brooke, rozgniewał dziadka kilkogodzinnem ćwiczeniem się na fortepianie, wystraszył służącą pomysłem, że pies się wściekł, wyłajał stajennego za urojone zaniedbanie konia, potem rzucił się w hamak, żeby rozmyślać nad głupotą całego świata — i nareszcie, wśród ciszy tego pięknego dnia, uspokoił się mimowoli. Patrząc na zielone głębie indyjskiego kasztana, zwieszającego nad nim gałęzie, marzył o różnych rzeczach, i właśnie wystawiał sobie, że przebywa ocean w podróży naokoło świata, kiedy posłyszane głosy sprowadziły go na ziemię. Wyjrzawszy przez oko od siatki, zobaczył panny March ubrane jak na dalszą wycieczkę.
— Co one zamierzają robić? — pomyślał, otwierając szeroko oczy, żeby się przyjrzeć, szczególnie bowiem wyglądały. Każda miała kapelusz z wielkiemi skrzydłami, ciemny płócienny płaszcz i w ręku kij. Małgosia niosła poduszkę, Ludka książkę, Eliza koszyczek, Amelka tekę. Przeszły spokojnie przez ogród, wymknęły się boczną furtką i zaczęły wstępować na pagórek, dzielący dom od rzeki.