Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

potem major Lincoln zapytał, kto jest „ta świeża dziewczynka z ładnemi oczkami“; a nareszcie pan Moffat nalegając żeby z nim tańczyła, wyraził się pochlebnie, że się nie suwa, tylko porusza jakby na sprężynie. Bardzo się dobrze bawiła, póki jej uszu nie doszedł urywek pewnej rozmowy, która ją niezmiernie zmieszała.
Siedziała właśnie w cieplarni, czekając, by jej tancerz przyniósł lodów, kiedy odezwał się jakiś głos z drugiej strony kwiatowej ściany:
— Ile ma lat?
— Szesnaście lub siedemnaście, jak mi się zdaje, — odpowiedziano.
— Z łatwością przyszłoby to której z nich, prawda? Salusia mówi, że są teraz w bardzo bliskich stosunkach, i że ten stary gentleman zupełnie szaleje za niemi.
— Pewna jestem, że pani March ma swoje plany, i że dobrze sieć zarzuca, chociaż jeszcze wcześnie, — rzekła pani Moffat.
— Musi ona wiedzieć o tem, i dlatego ułożyła tę naiwną bajeczkę o matce, a gdy kwiaty nadeszły, tak się ślicznie zarumieniła. Biedaczka! byłaby bardzo ładna, gdyby się mogła ubierać z elegancją.
— Czy myślicie, że obraziłaby się, gdybyśmy jej pożyczyły sukni na czwartek? — spytał inny głos.
— Wprawdzie jest dumna, lecz sądzę, że nie odmówi, bo przywiozła z sobą tylko tę lichą tarlatanową sukienkę. Może ją dziś podrze, to będzie dobry pozór, żeby jej ofiarować przyzwoitszą.
— Zobaczymy; zaproszę Artura, żeby jej pochlebić, a potem będziemy z tego miały wyborną zabawkę.
W tej chwili zjawił się tancerz Małgosi i zastał ją bardzo rozpaloną i wzburzoną. Rzeczywiście miała ona