Strona:PL Krzak dzikiej róży (Jan Kasprowicz).djvu/089

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

III.

Z takich rozemdleń szklistego jeziora,
Z takiego blasków słonecznych rozgrania
Wyszła bogini, jak poranku pora,
Kiedy się ze mgły rosistej wyłania —
Wyszła cudniejsza, niżeli Aurora,
I, cała z żądzy, z tęsknoty kochania,
Biegła na uścisk czekać Anchizowy
Do ocienionej, szumiącej dąbrowy.

Na mchy tu świeże ta piękna upadnie...
Z okiem przymkniętem, z ramieniem u głowy
Rzeźbiona nagość spoczywa bezwładnie,
Mając na wargach półuśmiech różowy,
Aż „on“ swą miłość z jej miłością splecie
W wielkiej, jedynej rozkoszy na świecie...