kazała nadwornemu słudze swojemu[1], niejakiemu Spytkowi, uwięzić go; lecz ponieważ owi ze szlachty poręczyli za niego, więc pozostał z nimi; królowa zaś tego wieczora kazała schwytać niektórych sług jego i osadzić każdego z osobna w więzieniu, dla zbadania ich co do sprawy zrabowania skarbu. Nazajutrz po obiedzie królowa kazała przyprowadzić archidyakona do Krakowa i uwięzić go na zamku krakowskim, a jednocześnie posłała do przewielebnego Floryana, biskupa krakowskiego, z prośbą i żądaniem, aby archidyakona bez przesłuchania skazał na dożywotnie więzienie. Biskup z oburzeniem odpowiedział, że archidyakon jest uczciwym człowiekiem, że niesłusznie jest więzić oskarżonego fałszywie, i że on, biskup, będąc przekonany o jego niewinności, bynajmniej nie życzy sobie przyczyniać się do jego niedoli. Wtedy królowa, widząc, że przez tych donosicieli była oszukaną, i zrozumiawszy, że dopuściła się rzeczy niesprawiedliwej, oznajmiła im, wielce oburzona, aby, jeżeli chcą, wytoczyli przeciwko archidyakonowi sprawę, w przeciwnym bowiem razie każe go uwolnić. Wskutek tego, odwołali się oni za swej strony do biskupa Floryana i jego oficyała, prosząc, aby zarządził dochodzenie przeciw archidyakonowi. Atoli biskup odmówił, twierdząc, że archidyakon nie należy do jego jurysdykcyi i że nie jest oskarżony o taki czyn, któryby wymagał dochodzenia. Wtedy królowa kazała go uwolnić, i odesłała razem z donosicielami do zbadania arcybiskupowi gnieźnieńskiemu. — Tak więc, ku wielkiemu smutkowi i zaniepokojeniu zawistnych mu ludzi, archidyakon był uwolniony z czcią, i ze czcią też obchodzili się z nim panowie i szlachta królestwa, którzy natenczas, w dzień Ś. Stanisława w jesieni, do Krakowa się zjechali; tutaj spędził on po uwolnieniu wesoło dni dziewięć, poczem wrócił na dwór arcybiskupa do Uniejowa. Po otrzymaniu pozwu arcybiskupiego, kazał archidyakon obwołać po kościołach wezwanie, aby stawili się ci
- ↑ curiae suae servitor.