Strona:PL Kronika Jana z Czarnkowa 132.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  106  —

dworu. Nad tym postępkiem boleli bardzo szlachta i mieszczaństwo, prałaci kościołów, społeczność miejska i liczni książęta, miłosiernie żałując archidyakona, jako męża sprawiedliwego. Kiedy zaś niektórzy z nich, czyniąc wzmiankę przed królową o archidyakonie, świadczyli o jego godnych pochwały czynach i ubolewali, że bez winy został od urzędu usunięty, wtedy królowa mówiła, że bynajmniej go od urzędu nie usuwała, lecz tylko swoją pieczęć oddała Zawiszy[1]. Zawisza tedy i Mikołaj z Kurnika, widząc taką przychylność ziemian dla archidyakona, oraz wiedząc o instancyach, wnoszonych za nim niejednokrotnie do króla węgierskiego, Ludwika, i królowej, przeciągnęli na swoją stronę podarunkami i obietnicami, między innymi, niektórych Węgrów królowej, aby ci również nowemi, kłamliwemi i przez nich zmyślonemi doniesieniami, zohydzali jej tego archidyakona. Zbyt łatwowierna królowa poleciła oszczercom, mianowicie Zawiszy i Januszowi, rycerzowi z zamku Salomona[2], uwięzić archidyakona, przebywającego natenczas w Uniejowie, na dworze arcybiskupa gnieźnieńskiego, Jarosława[3], oskarżając go o potajemne zabranie ze skarbu króla Kazimierza, po śmierci tegoż, wielkiej ilości pieniędzy i klejnotów. Wówczas archidyakon, pokładając zupełną ufność w swojej niewinności, wbrew woli i radzie wspomnianego arcybiskupa, pośpieszył razem z zawistnikami swoimi na dwór królowej pani do Krakowa, aby tam udowodnić swoją niewinność. Na drugi dzień po przybyciu, gdy siedział przy stole podczas obiadu w Miechowie z kilkoma szlachty, królowa za radą tychże, t. j. Zawiszy i Mikołaja z Kurnika,

  1. Rzeczywiście podkanclerzym jest Zawisza już od r. 1371 (dokument z 8 października 1371 roku w K. d. Mp. III, 844) z tytułem podkancelrzego królowej (vicecancellarius reginae); w dokumencie z 5 kwietnia 1372 r. (K. d. Mp. I, 310) nosi on już tytuł „vicecancellarius regni pol.“
  2. de castro Salomonis miles.
  3. W niektórych rękopisach czytamy „Jana“; zdaje się jednak, że to się działo jeszcze za czasów Jarosława.