Strona:PL Kronika Jana z Czarnkowa 012.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że autor był osobą z najbliższego otoczenia króla, był niemal jego powiernikiem.
Mówiąc jednak tak stosunkowo dużo o sobie, autor ani jednem słówkiem nie zdradza ani swej godności, ani swego urzędu. Dopiero następnie, opisując, także szczegółowo, olśnięcie arcybiskupa gnieźnieńskiego Jarosława (r. 18), po raz pierwszy, jakby się niechcący wygadując, daje nam o swej osobie już dokładniejszą wskazówkę. Oto stary arcybiskup, utraciwszy nagle wzrok, gdy się dowiedział, że nasz autor wszedł do jego komnaty, zawołał do niego: „Archidyakonie, oto nic nie widzę!” Frazes ten w rękopisach jest różnie oddany. W jednych czytamy — „Archidyakonie kościoła, nic nie widzę!” (archidiacone ecclesiae, nihil video!), w innych, jak wyżej, — „Archidyakonie, oto nic nie widzę!” (arch. ecce nihil video!)[1]. Nie zmienia to jednakże postaci rzeczy: oczywiście mówił to arcybiskup do swego archidyakona, t. j. do archidyakona gnieźnieńskiego. Ten frazes rozwiązuje nam zagadkę co do osoby naszego autora, z dokumentów bowiem wiemy, że w owe czasy archidyakonem gnieźnieńskim był Jan z Czarnkowa, podkanclerzy królewski, a więc rzeczywiście wysoki dygnitarz państwa i osoba zaufania króla.

Jan z Czarnkowa występuje w dokumentach jako podkanclerzy już na początku roku 1363 (K. d. Wp. III, 1493), ale jeszcze bez godności archidyakona gnieźnieńskiego, którą piastował wtedy Marcin (ib. 1499) — do kwietnia 1367 r. (ib. 1572) — lecz z tytułem dziekana władysławowskiego, którym był już dosyć dawno, bo zdaje się że od roku 1341 (K. d. Mp. III, 666). Jako archidyakon gnieźnieński występuje on, o ile

  1. Patrz str. 652 w „Mon. Pol. hist.” II.